
Jak to zobaczyłam i głośno krzyknęłam: Oooo ludzie! A to kto tak narozrabiał?! To na złodzieju czapka gory, Klemens od razu przycisnął uszy do łba i pobiegł chować się pod taras

Nie mam zdjęcia bo pogoda nie sprzyja cykaniu fotek ale opiszę Wam jak mój M. budował drewutnie

No i M. jak to M. wszystko musi być duże, przestronne, mocne i SZCZELNE! Aż za bardzo! Pamiętacie te skrzynie dla kurcząt? Zrobił ją tak dużą i wysoką ( no żeby kurczęta miały więcej miejsca) że ja dając im jeść, parę razy mało nie wylądowałam nosem u kurcząt a stopami na wierzchu, albo kibel ? wychodek! W którym z powodzeniem się zmieści cztery osoby

Oczywiście należy się uznanie dla M. w sprawie wykonania owej budowli, wydaliśmy na nią tyle, ile kosztował cement do zamocowania cokołu, czy jak tam to się zwie, pod ściany. Reszta zrobiona z tego co mieliśmy: płyty betonowe na cokół pod ściany, płyty takie jakieś bardzo wielgachne na ściany, deski, słupy drewniane ( drzewa z naszego lasu, sam wyciął, okorował), takie deseczki na dach ( też mieliśmy, tylko M. ich przycinał, dopasowywał) no i takie tam. Aha, jeszcze drzwi! Jeśli myślicie, że to takie maleńkie drzwiczki, to nie doceniacie kunsztu M.


I wszystko by było dobrze, tylko że drzewo PLEŚNIEJE! Powietrza brak! No i wychodzi na to, że M. budował drewutnie a teraz musi wybudować ?. drewutnie. Ech...
Na pocieszenie i żeby nie być gorsza od M. zrobiłam cebularza rozmiaru podobnym do schronu, czyli na całą blachę pekarnikową i się nażarłam, bo słowo ?najadłam się? było by nie zbyt odpowiednie


Halinko mamy rowy melioracyjne, tylko że jak jest bardzo dużo wody to one nie radzą, może dlatego że mamy ziemie gliniastą

Moje psy ze mną na spacerze



