Witam wieczorowo z herbatą z imbirem i cynamonem
Informacja z pierwszej strony, mam nową klawiaturę

Nareszcie można pisać po ludzku, a nie bawić się na tablecie z ekranową.
Od samego rana mieliśmy dzisiaj przepiękną pogodę. Świeciło słońce, temperatury około południa sięgnęły 12 kresek i przez moment można było pomarzyć o wiośnie
Zrobiłam obchód rabat, chociaż nie bardzo jest już co oglądać. Żal mi różanych pączków, które mimo przymrozków nadal próbują ścigać się z czasem i pokazać kolory. Wypatrzyłam też pąki ciemierników i mam nadzieję, że w tym roku wreszcie dadzą "czadu". Wiecie co było największym zaskoczeniem? Okazało się, że nie tylko ja jestem miłośniczką wędrówek po ogrodzie w ciepły jesienny dzień. Tu i ówdzie pokazały się też wstręciuchy bezskorupowe

Oczywiście poczęstowałam je niebieskimi granulkami - niech sobie nawet zrobią zapasy na zimę
Ola, a ty wiesz jak ja się uśmiałam jak widziałam tego biednego trzmiela.. Był tak ospały i najedzony(?), że ledwo się gramolił po kwiatach.. o lataniu nawet nie było mowy
Sonia, nie wiem dlaczego byłam święcie przekonana, że takie młode hortensje są baardzo wrażliwe i trzeba je zimować w domu

Nie powinny bardzo odchorować, wykopałam je ze sporą karpą ziemi i wsadziłam do dużej doniczki, do korzeni praktycznie nie doszłam.. Zapowiadają jeszcze umiarkowane temperatury.. może ja jednak wsadzę je z powrotem do ziemi w ogrodzie.. ale sobie dodatkowej roboty nagrabiłam
Tulap, no jak w lutym.. W lutym to będziemy już nowe zdjęcia wstawiać

Ja mam ambitne plany "wspominkować" do końca grudnia, a potem zapaść w letarg wątkowy aż do przedwiośnia
Aneczka, z tego co pamiętam to było sporo odmian.. ale wiosną tyle się działo, że nawet nie porównywałam

Dojdziemy i do szafirków to wtedy zobaczymy jak się sprawy mają
Dzisiaj kolejna porcja róż.
Krocząc wyznaczoną przez alfabet ścieżką prezentujemy kolejno:
Alinka. Róża, która rośnie u mnie drugi rok. Pisano o niej, że jest podatna na choroby, delikatna, wrażliwa i dla doświadczonego hodowcy. Moja pannica to kolejny dowód na to, że papier przyjmie wszystko. Krzew zdrowy, z dużym pędem do rozrastania, a w całym sezonie można było naliczyć dosłownie kilka liści z oznakami plamistości i to dopiero na przełomie września/października. Kwitła praktycznie bez dłuższych przestojów, nawet upały nie przeszkadzały jej w wytwarzaniu kolejnych pąków, chociaż trzeba przyznać kwiaty szybciej traciły swój ognisty kolor i płowiały. Wypuszcza zwykle kilka prościuteńkich pędów z pojedynczym kwiatem, ale zdarzyło jej się też zebrać kilka kwiatów razem, na jednej łodydze. Niestety nie pachnie jakoś zjawiskowo, ot, delikatny, ledwo wyczuwalny zapach. Zimuje bez problemów pod sporym kopczykiem (podobno wrażliwa na mrozy) wolę nie eksperymentować.
Nie można jej przegapić, świeci jak żarówka do słońca.. Niesamowity kolor.
Arthur Bell. Kupiona dwa lata temu w OBI, bo "fajnie mieć jakąś żółtą różę". Teraz nie oddałabym jej za nic. Niesamowita róża, kwitnie już od początku czerwca i kończy zwykle wraz z nadejściem przymrozków. Pachnie latem, cytrusami i gruszkami (nie jesteśmy w stanie dojść do kompromisu w tej sprawie

) Może nie należy do tych bardzo napakowanych, ale otwierający się do słońca kwiat i wabiący owady środek wyglądają ślicznie. Wraz z przekwitaniem kolor nieco blednie, a przy upałach kwiaty utrzymują się niestety bardzo krótko. Z tego co pamiętam w ciągu 2-3 dni było już po kwiatach (same się osypują zostawiając gołą główkę). Dobrze, że nadrabia ilością i częstotliwością wytwarzania nowych pąków

Zimuje bez większych problemow pod kopczykiem.
Ascot. Kupiona w tym roku również w OBI. Oj, odchorowała swoje, bo praktycznie nie miała korzeni, nie wiem czy wszystkie sadzonki w tym roku tak wyglądały, ale ja kupiłam dwie róże i obydwie były marne. Wtrącając do Ascot. Po zebraniu wszelkich sił witalnych postanowiła odwdzięczyć się za ratunek. Kwitła praktycznie nieprzerwanie od połowy wakacji aż do chwili obecnej. Nawet przymrozki nie "załatwiły" jej kwiatów. Niestety słońce raniło ją dotkliwie i po dwóch dniach smażenia się w ponad trzydziestostopniowym upale sama ścinałam przypalone kwiaty, bo najzwyczajniej nie mogłam na nie patrzeć. Brak oznak plamistości czy mącznika. Biorąc pod uwagę całość myślę, że to udana odmiana, nie chorowała, nie sprawiała jakichś większych kłopotów. Zobaczymy jak będzie z zimowaniem i co nam pokarze w przyszłym sezonie.
