Witam weekendowo.
Jestem szczęśliwa i dotleniona.
Nareszcie, chyba pierwszy raz od miesiąca albo i dłużej, udało mi się spędzić dzionek w ogrodzie wykorzystując słonko i ciepełko. Jak w kwietniu

.
Nareszcie sprzątnięte za domem. I graty w domku ogrodnika. Suche badyle spalone w kominku. Część róż dostała kompost, z którego w razie potrzeby usypię kopczyki.
Sen z powiek spędzały mi liście orzecha włoskiego. Staram się, by nie zdążyły się rozłożyć. Dzięki temu wszystkie kwasoluby dobrze rosną w jego sąsiedztwie.
Dwa wielkie wory liści czekają na wywózkę

.
Postał jeszcze przód-znaczy przedogródek.
I będę mogła udekorować wejście. Ale to chyba w poniedziałek...
Ozdoby zdjęte ze strychu, karmniki też.
Jest nawet szansa na lampki na zewnątrz, pierwszy raz od 9 lat

.
Gosieńko, o wolnym już dawno zapomniałam...
Było bardzo potrzebne, bo stres goni stres... Taki niepotrzebny i sztucznie napędzany...i wykańczający.
Mam nadzieję, że też znalazłaś chwilkę dla siebie

.
Mufko, na radyklane zmiany nie mam ochoty. Jestem leniem. I przyznam, że lubię ten nasz
Rozczochrany.
Nawet nędzny trawnik i trakt kurnikowy nie są w stanie tego zmienić.
Uwielbiam ogrodowe lektury, godzinami mogę przeglądać, analizować...
Buziaki prawie mikołajowe dla Ciebie i całej Rodzinki. Szczególnie dla Malutkiej

.
Święta z dziećmi mają zupełnie inny wymiar.
Izuniu, nagroda szczególnie cenna.
Gdy muszę dokonywać wyborów (a z wiadomych względów muszę

), zwyciężają roślinki.
Tłumaczę sobie, że mogę doczytać lub obejrzeć w necie...
Jednak książka w dłoni, to zupełnie coś innego, nie a się co oszukiwać. Jestem z pokolenia papieru nie elektroniki.
Dziękuję za miłe słowa

.
Mówiąc szczerze, nie mam co pokazać.
Dawno nie wychodziłam do ogrodu z aparatem.
Egipskie ciemności i deszcz nie nastrajały

.
W takim razie kilka odgrzanych na rozgrzewkę...
I pewna jesienna pani..., która Was serdecznie pozdrawia
