Magda, Agnieszko, Małgosiu, Jacku, Henryku - bardzo, bardzo dziękuję za wpisy. Dziś krótko, bo po prostu radocha mnie rozpiera i muszę się streszczać.
Opowiem Wam dzisiaj pewną historię, która napełnia mnie radością wręcz niesamowitą. Rzecz będzie o roślince imieniem
Uncarina roeoesliana.
Najpierw były nasionka:
Wysiewu tych i innych roślin z ulubionej wyspy - około 300 łącznie - dokonałam w grudniu 2013 roku. Procent wschodów był bardzo dobry.
Po niecałym miesiącu uncariny wyglądały tak:
To już były pannice półtora miesięczne:
W międzyczasie trochę ich poszło w świat, ale oczywiście i u mnie zostały. Tak wyglądały w maju:
I kiedy sobie tak rosły, i rosły, nagle zobaczyłam, że u jednej coś się dzieje:
To ewidentnie były pąki!!!
Rozrastały się ślicznie:
i nie mogłam uwierzyć własnym oczom i uwierzyć wręcz, kiedy to rano kwiat rozwinął się w całej okazałości:
Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie wybrać, stąd aż tyle ich. Radochę mam nieprzeciętną, a pączków u tej roślinki jeszcze jest sporo. To jest po prostu niesamowite, jak bardzo cieszy roślinka, wyhodowana od nasionka, która w dodatku obdarzyła kwieciem. Ma niespełna dwa lata. Śliczne słoneczko, piękny żółty kolor - ale taki ciepły, taki ...letni. Po prostu cudo.
Mam nadzieję, że cieszycie się razem ze mną, a ja korzystając z tej okazji, bardzo dziękuję
Henrykowi i Markowi (mgr_) za wsparcie i w ogóle namówienie te dwa lata temu na wysiew. Nie bardzo wierzyłam, że coś mi się uda. Marku - kibicowanie się przydało, Henryku - za wsparcie i pomoc, a ten mój pierwszy, wyhodowany własnoręcznie od nasionka kwiat, dedykuję właśnie Wam obojgu
I teraz ja namawiam wszystkich na wysiew, bo wiecie sami, jak jest radość gdy zakwitnie roślinka, która hodujemy. Ta radość z tej własnoręcznej hodowli jest o wiele większa!
Mam nadzieję, że Wam się spodobało. Pozdrawiam i z góry dziękuję za wizyty!