Cześć, czołem wszystkim miłośnikom ogrodów!
Ale się rozpętała dyskusja
! Fantastyczna po prostu.
Pewien mój niepokój budzi tylko przyszłość rozpisanego przeze mnie konkursu na paskudny ogródek. Ale może jeszcze coś się wydarzy...
Na zachętę zdjęcie mojej Rusałki Miriam w niecodziennej scenerii.
Anka Pulpa jest dokładnie tak, jak powiedziałaś. Ogrody angielskie to styl i eksportowy produkt, który w rzeczywistości na własność dany jest tylko bardzo wąskiej grupie bardzo zamożnych ludzi. Reszta społeczeństwa za grosz nie ma zamiłowania do grzebania w ziemi.
Ale wiadomo, na eksport idzie tylko to, co najlepsze.
Sabinko, tego naprawdę angielskiego stylu tak naprawdę u nas nie ma. Staramy się za to bardzo i bijemy Anglików na głowę upodobaniem do ukwieconego otoczenia. Ten angielski styl, to wielkie
bylinowe rabaty ( ciekawe jak one wyglądają zimą

), pieczołowicie strzyżone trawniki i żywopłoty oraz wspaniałe drzewa (nawiasem mówiąc nic tam nie wymarza, nie ma huraganów łamiących i wyrywających drzewa z korzeniami). Swoją drogą te angielskie rabaty są bardzo powtarzalne, wszędzie łudząco do siebie podobne...

.
Ogłaszając konkurs miałam na myśli ogródki w domach zamieszkałych.
Dario, witaj Nowy Gościu!
Czytając Twój wpis przypomniałam sobie bardzo śmieszną reklamę z Beatą Tyszkiewicz, która pytała: "Czy ja tu byłam z pieskiem, czy bez pieska

".
My, Polacy, jesteśmy biedniejsi od Anglików, mamy dużo większe ogrody, a jednak stać nas na zapełnienie ich roślinami. O ile łatwiej zrobić sobie piękną wizytówkę w takim maleństwie...
Za domami też nie jest lepiej. Nie chciałabyś widzieć tych podwórek

.
PS. do dygresji: Anglicy nigdy by zapewne nie oszpecili drzewa nieudolnych cięciem. Świerków nie sadzą, bo ogródki za małe, ale w przycinaniu różnych drzewek i krzewów są mistrzami.
Justynko! Bardzo mnie cieszy, że choć metrów kwadratowych mamy więcej od Anglików. A ogród 800 - metrowy to luksus, którego nam pewnie zazdroszczą. Im pozostaje przestrzeń publiczna, notabene pięknie zagospodarowana i utrzymana.
Z konkursu nie rezygnuj. I nie chodzi mi tu o kicz. Wiem, że są jego miłośnicy, i ja ich poniekąd rozumiem, lecz o zapuszczenie obejścia. Wiem, że prawdziwych ogrodników w Polce jest mniej więcej taki procent, jak prawdziwych angielskich ogrodów w UK, ale u nas, o dziwo, w ogrodach jest chyba więcej porządku.
Oczywiście, że prowokuję. Prowokuję, żebyśmy nie patrzyli na cudze tylko
bezkrytycznie, a na nasze tylko
krytycznie.
Aprilku!No właśnie, są takie miejscowości, gdzie ze świecą paskudy nie znajdziesz, a w UK jakby odwrotnie

. Może jakąś nagrodę pocieszenia Ci przyznam...
Ana! Tak jest, ale tej sytuacji nie można gloryfikować, bo pokazowe ogrody przy polskich zamkach i pałacach w niczym nie ustępują angielskim. Może tylko nie umiemy ich tak dobrze "sprzedawać"...

.
Ewo! Wybrałaś te ogródki, do których trzeba dorobić historyjkę

. Ale po co komu imitacja czegoś, co można mieć autentyczne i żywe?
No nie,
Alexio! Kamyczki świeżo wyszorowane, trawka przystrzyżona, kloniczek japoński wypasiony, elewacyjka nowiutka, uliczka czyściutko zamieciona, ani pecika, ani chwaścika, ani płotka ze spróchniałych desek, no nie wiem...

. Ale ponieważ nikt się do udziału w konkursie nie kwapi, pewnie główna nagroda przypadnie właśnie Tobie

.
Jagódko Małopolska, też za skarby świata nie chciałabym takiego sąsiedztwa i tych rozmiarów ogródka

.
A z
Jaśminką już jesteśmy umówione. Ona będzie surową nauczycielką języka angielskiego, a ja pilną studentką

. Ale i tak zdążyłam się z Rusałkami nagadać i nacieszyć się nimi, a także w pewnym sensie zmęczyć.
Ogród
Lisicy znajduje się na wsi i jest kompletnie inny od naszych, ale zachwycający. Tym bardziej, że bez najmniejszych oznak suszy

.
Małgosiu i Marysiu Małopolska! O to to! Kultowy serial i kultowa postać Powolniaka

.
Właściwie mogłabym tych swoich zdjęć nie zamieszczać, tylko
tamto przypomnieć

.
Rób zdjęcia,
Marysiu, byłby fajny materiał porównawczy...
A z deszczem dalej kicha. Ostatniej nocy wykociło się ledwie trochę mżawki i tyle

. Ale wyprawiłam się do wielkiego ogrodnictwa i nakupiłam fantastycznych roślin, będzie czym wypełnić opustoszałe miejsca i trochę zmieni się oblicze zielonych pokoi...

.
Dziękując Wam za twórczy udział w dyskusji oraz przesyłając buziaki, kontynuuję angielski temat.
........................................................
Angielskich opowieści część druga. Naga prawda o miłości Anglików do róż.
Złaziwszy dokładnie ulice trzech miast i królewski ogród oto jakie znalazłam róże. Dokładnie tyle ich było i właśnie w takim widzie
.
Róże w ogródkach prywatnych:
I to by było na tyle
. W wielkim ogrodzie królowej róży nie było ani jednej, ale ten ogród podam Wam na deser angielskich opowieści.
Anglicy kochają byliny, które tam osiągają imponujące rozmiary, zimozielone krzewy liściaste, ale rozy? Mam poważne wątpliwości.
Buziaki na dobranoc i do następnej opowieści - Jagi