Witajcie po kilku dniach przerwy! Wciągnął mnie wir remontu, co prawda tylko jedno pomieszczenie, ale generalny, więc pewnie jeszcze 2 tygodnie potrwa

W ogrodzie podlewam i podlewam, zaczynam zastanawiać się, czy jestem jakąś kosmitką, bo w okolicznych ogrodach nie widuję nikogo z wężem czy konewką. Fakt, czasem coś pokropi, ale przy tak wysokich temperaturach i wiejących wiatrach to tak jakby ksiądz przeszedł z kropidłem. Dookoła suche liście sypią się z drzew, złotej jesieni raczej w tym roku nie będzie
Marysiu - różyczki mimo podlewania bardzo słabo powtarzają. W tej chwili z żywotnością kwiecia już trochę lepiej, ale co z tego jak są to dosłownie pojedyncze kwiaty. Ale to nie są problemy, prawdziwe problemy mają rolnicy.. Oj trzeba deszczyku, trzeba.
Grażynko - dobrze, że masz alternatywę w postaci wodociągu. Oczywiście rachunek jestem w stanie sobie wyobrazić

Niestety nie mam tego luksusu i jestem zdana tylko na swoją studzienkę. Dlatego co wieczór robię w głowie szybką analizę, do kogo dziś muszę pójść z konewkami
Martuś - dziękuję

Twoje to siewki, moje to sieweczki

Przesadziłam część i zobaczymy, jak się przyjmą na innym stanowisku.
Aniu - muszę kiedyś wypróbować, choć przyznaję, że jakoś nie "czuję" tego smaku i aromatu w kuchni, ale może się przekonam
Dorotko - myślę, że moja QE była po prostu słabą sadzonką. W dodatku rośnie blisko tuj, które wysysają wszystko co się tylko da. Tu nawet nie chodzi o trwałość kwiatu, ale o ich ilość - przyznasz, że 2-3 kwiaty jednocześnie w pełni różanego sezonu na 3 letnią różę to porażka. Miałam drugą, która w pierwszym roku oszalała jesienią z kwiatami, ale wydałam w dobre różane ręce, bo potrzebowałam miejsca dla Mileny. Wystraszyłaś mnie tym mączniakiem u JL, pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych sezonach trochę się wzmocni z pomocą ekologicznych oprysków. Charming Piano bardzo mnie zawiodła w tym roku - pokazywałam wcześniej, jak zasuszała mumie zanim zdążyła się otworzyć. Może to wina sezonu? Krzewi się dość ładnie i dopiero teraz zaczyna łapać trochę plamek, choć jej sąsiadka to przodowniczka w czarnej plamistości (Cardinal Hume - praktycznie już goły). Drugi raz już bym jej nie kupiła, ale daję jej czas, w końcu mam ją dopiero 2 sezon.
Iwonko - dziękuję, psiarnia całkiem dobrze. Z Lorką przez moment było już krucho, ale dostała leki przeciwbólowe i nawet przyjechała do nas na niedzielę. Jednak liczymy się z tym, że to raczej już jej ostatnie dni/tygodnie. Na razie leki pomagają i nie widać, by się męczyła, ma apetyt, ale jak długo? I tak żyje już dawno wg statystyk medycznych na kredyt, więc każdy kolejny dzień to praktycznie cud.
Różyczki skromnie powtarzają:
Aprikola:
Jazz:
Jazz z Aprikolą:
Doczekałam się pierwszych kwiatów Asty von Parpart:
Chryzantema już przekwita - nabrała żółtego odcienia z różowymi rumieńcami:
Niezawodna Crown Princess Margareta wypuściła kilka długaśnych badylków - będzie co kulkować

Na razie sama znajduje sobie podpórki:
Kolejna z ulubionych - Emilien Guillot - poleciłabym ją każdemu - wzór zdrowia, cudny intensywny kolor (choć to akurat kwestia gustu), krzewi się świetnie i do tego pachnie:
Tu razem z Augustą Luise i wplątanymi pędami Crown Princess Margarety i The Pilgrim:
Dla mnie różany ideał, choć u mnie pod kątem wilgoci ma bardzo ciężkie stanowisko (sucho):
Inny cukiereczek z tej samej rabaty - Frenesie:
Tu razem z rozpychającą się na boki CPM:
Fuksje w roku to jedna wielka porażka. Większość strawił grzyb. Jedyna z niewielu przyzwoicie wyglądających - Autumnale:
Wreszcie posadziłam Grafin Dianę, którą męczyłam w doniczce rozsadowej od końca maja

W czasie największych upałów wydała nawet kilka kwiatów - czuję, że ma potencjał, jak na ADRkę przystało:
Takie sąsiedztwo dostała w przyjemnym półcieniu:
Jeżówki coraz gorzej wyglądają po kilkukrotnym przebiegnięciu przez nie 40 kg żywej, czarnej masy:
Green Eyes:
Annabellka niestety też została raz stratowana przez Herutka, a w zasadzie przez jego smycz, z którą puścił się na przełaj po ogrodzie:
Może nie ulubienica, bo biel w przypadku róż nie jest moim ulubionym kolorem, ale nie mogę złego słowa na nią powiedzieć. Ryją pod nią nornice, a ona nic z tego sobie nie robi. Pnąca Iceberg:
Języczka pomarańczowa poza suszą cierpi też na jakiegoś grzyba - musiałam wyciąć już większość liści:
Kosmosy przed ogrodem:
A w ogrodzie - ani szczególnie wysoko nie wyrosły i wciąż nie mają pączków
Mały Artysta:
Louise Clements wyprodukował piękny bukiet dość sporych kwiatów:
Ciekawy pęd Mainzer Fastnacht - rósł sobie i nagle
wziął się rozdwoił
Hot Chocolate z czerwoną nn:
Rotes Meer niezawodnie przez cały sezon pokazuje skromne, pachnące bukieciki:
Może w tym sezonie też doczekamy się kwiatów miskantów?
Sadziec konopiasty o zdecydowanie skromniejszej urodzie od purpurowego:
Mariatheresia:
i Milena:
Taka roślinka wysiała mi się przed ogrodem (pewnie jakiś chwast) - może ktoś rozpoznaje?
cdn..