Henryku! Jesteś wielki, dziękuję

Ze specjalną dedykacją dla Ciebie - ale mam nadzieję, że i inni Goście znajdą coś dla siebie - przedstawię Wam moje madagaskarskie klejnociki, których nie miałam do tej pory czasu, by w całej oprawie pokazać.
Zacznę od dwóch gwiazd:
Pierwsza: po wielkim boju mam
Kalanchoe bitteri!
To jedna z rzadziej spotykanych Kalanchoe. W naturze rośnie w okolicy Antananarivo i Fianarantsoa, taki bardziej środkowy Madagaskar. Znaczy się: wysokości, i to od 1500 do 2000 metrów, podobnie jak K. pumila to moja druga rekordzistka górska. Znane są jej 2-5 lokalizacji, nic więc dziwnego, że jak się gdzieś pojawi, jest rozchwytywana. Po raz pierwszy opisana w 1914 roku. Przybiera formę drzewiastą, takie naturalne, swoiste bonsai.
Gwiazda druga:
Kalanchoe marnieriana - rzadko spotykany endemit, a szkoda, bo wyjątkowy i śliczny na dokładkę. W naturze występuje na wysokości do 1500 metrów, w prowincji (a jakże) Toliara, ale i Fianarantsoa. Znana jest z 2 do 5 lokalizacji. Jej niebiesko - zielonkawe liście układają się jak w książce, natomiast zimą osiągają kolor różowy. W wiadomościach na temat tej rośliny spotkałam się z twierdzeniem, że ten gatunek znosi cień lepiej niż inne Kalanchoe. Znosi również przymrozek do - 4 stopni, co nie jest dziwne w przypadku roślin z wyżyn.
Herman Jacobsen nazwał tę roślinę na cześć francuskiego badacza, botanika Juliena Marnier-Lapostolle.
Ale i wśród pozostałych roślinek nie brak tych, z których się szczególnie cieszę:
Pachypodium bicolor - ten sukulent, należacy do compleksu rosulatum, znany jest tylko z jednej lokalizacji. W naturze występuje a prowincji Toliara, jednak w okolicy Menabe, to jest teren nizinny, w niedalekiej odległości od Kanału Mozambickiego. Wnioskuję z tego, że potrzebuje wilgoci z powietrza, a więc powinien dać sobie u mnie radę. Ze wszystkich pachypodiów ten jest najbardziej zagrożonym wyginięciem gatunkiem. Bicolor nawiązuje do faktu, że (w skrócie) gardziel kwiatka jest jasnożółta, zaś sam kwiat - żółty (żeby nie zanudzać corollami i innymi petalsami).
Pachypodium densiflorum v.brevicaulyx (H. Perrier) - występowanie w prowincjach Antananarivo, Fianarantsoa, Mahajanga. Można byłoby powiedzieć, że to cały Madagaskar, środek i ciut wybrzeża. Wysokości, na których występuje, też są różne, według Catalogue of the Vascular Plants of Madagascar są to: 0-499 m, 500-999 m, 1000-1499 m, 1500-1999 m. Dogodzić mu nie jest łatwo

Mimo wszystko jest to sympatyczny, karłowaty krzew, choć na razie nieco zmęczony i muszę nad nim troszkę popracować:
Pachypodium drakei (P. rosulatum var. drakei). Występowanie: Mahajanga i oczywiście Toliara. Należy do kompleksu rosulatum, stąd też jego synonim:
Pachypodium rosulatum. Poza miejscem występowania nie różni się wiele od innych, można co nieco dostrzeć podczas kwitnienia, ale na to to sobie poczekam. Na razie wygląda ot tak, nieciekawie:
Ostatni z pachypodiów, to już opisywany wcześniej
Pachypodium eburneum. Ten jednak ma mieć biały kwiat, ale poza tym niczym się nie różni:
Poza tymi ulubieńcami trafiły do mnie inne endemity:
Alluaudia comosa - endemit Madagaskaru. Rośnie w prowincji Toliara, na terytorium Cap Sainte Marie i Tsimanampetsotsa. Nazwana na cześć Francoisa Allaud - XIX- wiecznego botanika. Wchodzi w skład tej samej rodziny co Alluadiopsis, Decarya i Didiera. Mówi się, że łatwa w hodowli - ja niestety straciłam pierwszą, pięknie rozgałęzioną w kształcie litery "V". Ta, którą mam do tej pory - Alluaudia procera - jest dominującą w całej rodzinie i bardzo wytrzymałą rośliną, może dlatego utrzymała się i u mnnie.
Po malgasku "Ala Maaiky" - "kolczasty las" - to jak wspomniałam, Toliara, czyli południowa część Madagaskaru. Tam notowane są bardzo małe ilości deszczu rocznie. Generalnie roślinka bardzo fajna i cieszę się, że upolowałam kolejnego przedstawiciela tej rodziny.
Aloe rauhii - ale to nie jest czysta forma, to chyba 'Snowflake', niemniej moją uwagę zwrócił śliczny wzór liści, które chyba pierwszy raz widziałam u naszej Beatki (bebos). Przypadkiem zasilił całą rodzinkę, ale nie jest powiedziane, że długo u mnie pobędzie.
Ceropegia bosseri (adrienneae) - endemit, występuje w prowincji Toliara (jak kiedyś tam wyląduję, to w tej prowincji proszę mnie szukać

). Nawiasem mówiąc: wyjątkowa i niespotykana, rzadko o niej można gdzieś poczytać co lubi, na innych forach posiadacze mówią niewiele, bo albo szybko padła, albo mają niedługo. Ale kiedyś dorwę fachową literaturę
Kolejna euforbia:
Euphorbia sp. nova. Wiem o niej tylko tyle, że pochodzi z rejonu Zombitse, w południowo- zachodniej części Wyspy. Akurat ten region znany jest z Parku Narodowego Zombitse Vohibasia. Będę ją traktować jak wszystkie pochodne E. milii. Wygląda jeszcze nieuczesana:
Do grupy
Kalanchoe fedschenkoi, o której już się rozpisywałam, doszła wersja 'Multicolor':
Kalanchoe prolifera już u mnie była, też o niej już pisałam, więc tylko dodam, że to moje drugie podejście. Oby mi nie uschła tym razem:D
Kalanchoe synsepala: to kolejny endemit, ale o bardzo szerokim występowaniu. Prowincje Antananarivo, Fianarantsoa, ale wysokości to od 500 do 2000 metrów, rozpiętość ogromna. Wśród innych Kalanchoe wyróżnia się wielkością liści. Jej popularna nazwa "Walking kalanchoe" pochodzi od tego, że roślinka produkuje maleństwa, które rosnąc na końcach długich łodyg, schylają się do podłoża i ukorzeniają, w ten sposób tworzy się atrakcyjny "spacerek" tej roślinki. Na pewno nie należy do małych roślinek, potrzebuje miejsca. Co do słońca: kolejny raz spotkałam się z opinią, że może rosnąć i na słońcu, i w jasnym cieniu, a niektórzy nawet sądzą podobno, że to najlepsza dla nich miejscówka, takie przesiane światło. Zobaczymy, jak sobie u mnie poradzi.
Jej inna forma -
Kalanchoe synsepala 'Dissecta' type II - różni się tylko tym, że ma takie wgłębienia w liściach:
Kalanchoe serrata: to trzecia rekordzistka górska: od 1000 do 2000 m wysokości, w rejonie prowincji Fianarantsoa, czyli taki centralny Madagaskar. Też rzadkość, bo znana z 2-5 lokalizacji.
Mam też do czynienia z dwoma nowymi całkiem Kalanchoe. Jedna bardzo podobna do K. serrata, ale to nie to:
Kalanchoe sp. nova:
i piękność o
cytrynowym kolorze liści:
Resztka nowości, małe ciekawostki, pokażę w ostatnim "rzucie", może jeszcze zdążę w wakacje

Jakby tak w tej chwili podsumować sezon, to jestem szalenie szczęśliwa, że przybyło mi tyle endemitów, bo to one są dla mnie najważniejsze. Mam nadzieję, że i Wam się spodobały.
Pozdrawiam ciągle jeszcze wakacyjnie!