Burza i deszcz w nocy, teraz wiatr od wschodu, czyli chłodny no, nie jest tak źle!
Uprzedziłam Filozofa, żeby się szykował na produkcję nalewki, bo mój pigwowiec dojrzewa, a ja pigwówki nie lubię. Rozmarzył się na moje słowa, przewrócił oczami i westchnął: Ach, pigwówka, cudo, tak działa na głowę, że nie trzeba chodzić do biblioteki

Tymczasem Krawiec wczoraj, w biały dzień, w 40 - stopniowym upale, wyciął dwa duże drzewa, jabłoń i czereśnię. Okazało się, że szykuje mi nową estetyczną niespodziankę. Na miejscu wyciętych drzew stanie kilkunastometrowy mieszkalny kontener, który ma być przedłużeniem szwalni

Ciekawe, co ten człowiek jeszcze wymyśli, żeby mi umilić życie ogrodowe...

Madziu!
Też tak robię, wychodząc z założenia, że rośliny w formie zbliżonej do pierwotnej są najtrwalsze, ale także odpowiadają mi ze względów estetycznych. Zbyt jaskrawe barwy lub zbyt dziwaczne kształty budzą mój niepokój, a nierzadko i gorsze uczucia

Tylko róże lubię duże, pełne i z falbankami, choć z kolorami - patrz wyżej

Ale taka mądra jestem stosunkowo od niedawna. Nie chciałabyś wiedzieć, ile grosza poszło psu pod ogon na głupawe zakupy roślin, które nie przetrwały jednej zimy...

Aphrodite.

Marto!
Dobre pytanie. Do tej pory jakoś na większość kociaków chętni byli. Moja Ibrakadabra jest jednym z takich szczęśliwców. Ale, jak sobie wyobrażasz, z roku na rok jest coraz trudniej. Te cztery ze zdjęcia + Rosołek pewnie zostaną na wsi

Kocimiętka Blue Dragon.

Anka!
Moje tawułki już przestały dychać. Nie ma cudów, żeby przy takich apokaliptycznych upałach uratować wszystko

Najlepiej wyglądają bukszpany, żurawki i hosty, choć kilka z nich też zginęło. Dobrze się też mają hortensje bukietowe i absolutnie niezawodne "kalafiory", czyli Anabelle.
Ale z rozami katastrofa

Drzewa tak, dlatego trzymam stare jabłonie, choć z jabłkami więcej kłopotów niż pożytku.
A za kwitnienie zabrały się teraz róże purpurowe: Falstaff, Gospel, Munstead Wood i Shakespeare.




Małgosiu!
Zauważyłaś, że wśród tych kociaków jest rudzielec...

A żeby ogród wyglądał jako tako - na uszach staję...

Tajko!
Jakoś tak czułam, że te kotki Was przywabią

Ogród jest bardzo, ale to bardzo zmęczony suszą i upałem, tylko fotograf z lekka oszukuje. Niemniej w trawę jakby życie wstąpiło. Oto co znaczą trzy solidne deszcze.
Ale byliny dołem są całkiem suche, niektóre przepadły, a po różach hula czarna plamistość.


Jagno!
To różowe, to też kłosowiec, nawet znalazłam jego nazwę: Agastache Raspberry Summer. Ty chcesz jeść koty na surowo, a jedna z naszych forumowych koleżanek odkryła, że kłosowce są najlepsze w postaci herbatki. Najpierw skubała dolne listki i zalewała wrzątkiem, potem coraz wyższe, wreszcie poszła na całość i "wypiła" nawet pokrzywowate łodygi

Krówkę sobie upatrzyłaś, no, no. To dobrze, bo w moim towarzystwie amatorów krówek raczej nie ma. Gdybyś mieszkała bliżej - kot byłby Twój. Ciekawe, jakie imię byś mu nadała. Mam nadzieję, że nie Mućka, albo Krasula

Być ostrygą, nawet w Morzu Śródziemnym - stanowcze nie, ale muszką owocówką tym bardziej nie.
Chyba że chcesz, żeby kolejne wcielenia przelatywały migiem, żeby więcej ich zaznać...
History.

Jaśku!
Już wiesz, że to nie pysznogłówka z plemienia citriodora, choć faktycznie pachnie leciutko cytrusowo, ale odmianowy kłosowiec Raspberry Summer. Troszkę dziwnie wygląda, jak żyrafa, bo rósł w straszliwie zaniedbanej szkółce, gdzie starał się przerosnąć wielkie pokrzywy.
Przegorzan nie jest jedynym "wiecznym" obywatelem ogrodu. Zachciało mi się trzy razy przesadzać akant i mam teraz trzy dorodne kępy, mimo wielkiej skrupulatności przy wykopywaniu

Hortensje, które siedziały jak trusie od niepamiętnych czasów, a teraz się w końcu popisały



Duża buźka i krótka przerwa na szklaneczkę cydru...
