Dorotko, to taki przejściowy okres, sama go co roku doświadczam i też się wówczas troszkę zniechęcam, w pewnym momencie wydaje się, że wszystko zostało już ogarnięte, kwiaty pięknie kwitną i w zasadzie nie ma co robić, aż tu nagle te kwiaty przekwitają na kolejne trzeba czekać i nic innego nie widać jak zielsko, które nagle urosło do niebotycznych rozmiarów i które zauważam najczęściej na zrobionych zdjęciach

, potem idę oglądam i panika, kiedy ja to ogarnę

i stwierdzam, że to syzyfowa praca, bo w kółko to samo, masakra. A do tego jeszcze bałagan, bo każdy coś zacznie i nie skończy, młodzi wyjechali nad morze, a basen babcia musi wyczyścić, nie wiadomo w co najpierw ręce wsadzić, no i się wkurzyłam jadę po kolei, choć na nic innego nie mam czasu, bo końca nie widać jest już mała nadzieja, że za kilka dni ogród znów będzie cieszył oczy, bo tak będzie

. Następne szykują się do kwitnięcia, więc w końcu stwierdzam, że te widoki, które za momencik znów człowiek ujrzy, są jednak warte tego poświęcenia, oczywiście jak jest się tak zielono zakręconym jak my

, na prawdę za kilka dni będzie już dobrze

. A tak a propos wyszło Ci coś z tych nasionek?