Witam.
Wiem, ze to jak i wiele innych forów jest pełnych informacji o reanimacji Phalaneophis, jednak stosowanie się do nich nie przyniosło poprawy mojej roslinie. Oto jej historia:
Około miesiąca temu kupiłam swój pierwszy storczyk - niestety w markecie. Roślina wyglądała na zdrowa, dużo zielonych korzeni, brak pleśni w podłożu, wiele pąków i kwiatów. Po 3 dniach w domu okazało się, ze podłoże było zamieszkane przez szkodniki, dodatkowo w trakcie wyszukiwania informacji o pielęgnacji tych roślin (jak wspomniałam, to mój pierwszy storczyk, wiec wzięłam sobie do serca poszerzenie wiedzy o tych roślinach), dowiedziałam się, ze okazy z marketów mogą mieć napchane szkodliwe rzeczy do ściółki. Tak tez było w tym przypadku. Korzenie były bardzo cienkie, białe o nieregularnym kształcie, częściowo przebarwione od rozkładającej się gąbki (niektóre kawałki miały konsystencje gluta), w niektórych była "wypalona" czarna dziura od ściółki i mocno przyklejone jej szczątki (nie dało się ich usunąć nawet delikatnym zdrapywaniem). Wycięłam korzenie, które wyglądały najgorzej, zasypałam rany cynamonem i wstawiłam roślinę do nowej ściółki - ziemi dla storczyków. Doniczka oczywiście przystosowana do tych roślin - z dziurkami w spodnie - osłona szklana, przezroczysta, z wypukłym dnem (również przeznaczona do storczyków). Zgodnie z zalecaniami pracownika pobliskiej kwiaciarni zamgławiałam liście woda destylowana każdego ranka i osuszałam "zakamarki", aby nie powstała zgnilizna. Po prawie dwóch tygodniach nawodniłam roślinę (zanurzenie na 15min w pol na pol wodzie destylowanej z przegotowana woda z kranu, odstawiona wcześniej na cala noc, dodatkowo zlewałam tylko polowe tej wody, aby unikać spłynięcia osadu z dna + Biohumus do storczyków 1/2 zalecanej dawki), w międzyczasie pojawiły się 4 młode liście, 1 pak rozkwitł, na pedzie kwiatowym pojawiło się rozgałęzienie z pakami, dodatkowo nowe paki na końcach obu pędów. Po prostu pełnia szczęścia.
Około tygodnia później (mogło się zdarzyć, ze raz roślina stała w przeciągu) paki zaczęły różowiec i odpadać jeden po drugim, na korzeniu przy trzonie rośliny pojawiła się czarna plama, w kolejnych dniach również na jednym z liści. Usunęłam korzeń jak i liść, zasypałam rany cynamonem, zaniosłam do sklepu ogrodniczego, gdzie dowiedziałam się, ze może to być początek choroby grzybiczej, ale skoro usunęłam zarażone elementy, może nie być konieczne stosowanie oprysku. W ciągu kolejnych dni plamy pojawiły sie na jednym z młodych liści i płatku kwiatu, a miejscu usuniętego korzenia na trzonie pojawiła się głęboka na ok. 2mm wżera i czarna plama wokół. Wtedy nie było wątpliwości, ze oprysk jest konieczny. Polecono mi Topsin M, opryskałam roślinę zgodnie z zaleceniami.
W międzyczasie (nie pamiętam dokładnie które z tych zdarzeń było tuz przed, a które zaraz po oprysku) storczyk stracił 3 z 4 liści, które pojawiły sie po przesadzeniu - 1 miał plamę, 1 rósł w cieniu większego liścia, zżółkł i odpadł, 1 po oprysku. Nawodniłam ponownie roślinę gdy korzenie były srebrzyste. Zaniepokoiłam się, gdy po 3-4 dniach podłoże było nadal mokre, a pędy stawały się mniej sztywne. Po wyjęciu rośliny okazało się, ze większość korzeni zgniła. Zgodnie z zaleceniami na forach o Orchideach, usunęłam cześć korzeni aż do zdrowej tkanki, zasypałam rany cynamonem, odcięłam pędy kwiatowe i wstawiłam storczyk do keramzytu. Tak jak wcześniej zamgławiałam liście woda destylowana, Gdy korzenie stały się srebrne, nalałam do podstawki ok 1cm wody destylowanej. Po kilku dniach zauważyłam, ze pozostałość wcześniej przyciętego korzenia (był to tylko mały kawałek przy trzonie, wystający nad keramzyt) jest miękki i pusty w środku. Po wyjęciu rośliny okazało się, że końce wszystkich korzeni z wyjątkiem dwóch gniją. Dodatkowo od wczoraj zżółkł i odpadł ostatni z młodych liści.
W tej chwili roślina ma 2 wyglądające na zdrowe korzenie, które pojawiły się po zakupie, 4 liście (zielone, sztywne, brak objawów jakiejkolwiek choroby), wspomnianą wyżej wżerę w trzonie i czarna plamę wokół niej.
Warto jeszcze dodać, że w dniu zakupu storczyk nie miał korzeni powietrznych ani nie wychował ich w późniejszym czasie (mam go ponad miesiąc). Dodatkowo storczyk stoi w odległości ok 3m od południowego okna (tylko takie miałam dostępne), miejsce jest dobrze oświetlone, pilnuję, aby nie było przeciągów oraz w ciągu całego dnia nie padają na niego bezpośrednio promienie słoneczne.
Oto obecny stan rosliny:
Storczyk po przesuszeniu korzeni planuje wstawić do podłoża piniowego, doniczkę umieścić w osłonie, a tę postawić na tacce z zanurzonym keramzytem (osłona po to, aby nie było bezpośredniego kontaktu doniczki z wodą) i kontynuować poranne zamglenia liści.
Czy to powinno pomóc? Czy należałoby ponownie opryskać roślinę Topsinem, ze względu na wżerę na trzonie? Czy i po jakim czasie nawadniać zanurzeniem w wodzie? Czy w jakiś sposób zabezpieczyć roślinę przez zbliżającymi się upałami (25-30+ stopni)? Lub czy jest coś innego, co mogłoby pomóc roślinie?
Uprzejmie proszę o szybka odpowiedź, bardzo mi zależy na odratowaniu tego storczyka.