Witaj
Jolu 
. Mój pobyt w Warszawie był krótki, wróciłam po czterech dniach. Bo jednak w domu najlepiej. Oni mają dwa przechodnie pokoje bo to stare budownictwo . Tam nawet kuchni nie było to w jednym tym pierwszym zrobili taki nie duży aneks kuchenny. I ogólnie jest u nich trochę ciasno. Brakowało mi miejsca do odpoczynku bo w tym pokoju spałam a tam całe zycie się odbywa łącznie z oglądaniem tv. Bo w drugim jest ich wspólna sypialnia z Amelcią.
I pomyśleć ,że takie mieszkanie kosztuje ich spłatę kredytu przez ponad 20 lat / prawie 300tys/ . Bo liczy się lokalizacja w W-wie a w dobrym punkcie mają bo w samym centrum/ 2 przystanki do dworca no i Ania ma blisko do pracy/15 min.pieszo/.
Ale trochę wyrwałam się na zakupy / dzieci sypnęły mi trochę grosza/. Uzupełniłam sobie trochę garderobę bo w część już nie wchodziłam po zimie , braku ruchu po operacji.

Oczywiście parę rzeczy kupiłam do ogrodu.
Jednak ja przede wszystkim pojechałam na zakończenie pobytu Amelci w przedszkolu ,połączone z Dniem Matki, Dniem Dziecka. Występ trwał ponad godzinę. Na wzruszałam się aż łezki pociekły

a szczególnie jak te maluszki na koniec zatańczyły Poloneza. Pięknie to wyglądało , dziewczynki w długich sukienkach, chłopczyki pod krawatem . Tak starannie to zatańczyli z różnymi figurami .

Aż teraz łezka mi pociekła na wspomnienie
