"Zmiany"
Gdy opadł poremontowy kurz, a myśli przestały mi zaprzątać takie rzeczy jak wybór kafelków, mebli, firan etc., etc... zapragnęłam zmian również w ogrodzie.
Na ucho powiem wam, że sporą część tego pragnienia zawdzięczam również siostrze, która postanowiła podzielić się ze mną każdą roślinką ze swojego ogrodu 

  i konsekwentnie mi o tym przypominała 

 (nie aż tak często - tylko przy każdym spotkaniu i w międzyczasie jeszcze telefonicznie 

 , a jej koronnym argumentem było "miałabym miejsce na nowe kwiatki" 

 ).
Trzeba więc było zakasać rękawy i zapoznać się bliżej z panem 
 
 
Na pierwszy ogień poszła rabata pod domem:
Krzaczki, już i tak nadwerężone przez ekipy remontowe, usunął mąż, tata przywiózł mi próchnicznej ziemi, siostra dostarczyła zielone, ja przekopałam i powstało to:
W następnym roku było już tak:
Co roku byłam zachwycona pnącą różą w ogrodzie siostry, zrobiła jej stelaż na ścianie domu i w lato oszałamiała wręcz ilością kwiatów.
Oczywiste więc było, że i w moim ogrodzie nie może zabraknąć dla niej miejsca. Był to bodajże mój pierwszy zakup 
 
Rabata od strony domu sąsiada porośnięta takimi samymi ilościami kwiatków, chwastów i trawy była raczej oczywistym kolejnym celem...

W tym samym roku spędzaliśmy urlop w Mielnie, rzut beretem był ogród Hortulus, zobaczyłam całą ścianę pokrytą takimi olbrzymami 

 ... i przepadłam z kretesem...
Wszyscy znad morza wieźli muszelki, a ja kwiatki 

 , wszyscy na stacjach benzynowych poili dzieci albo psy, a ja podlewałam kwiatki 
 
Jednak pomysł na rabatę już miałam i w ten oto sposób powstała rabata powojnikowa:

i wkrótce moje oczy cieszyły takie widoki:
Jednak strumień kwiatków od siostry wcale nie zamierzał wysychać ani na chwilę, więc znów poszedł w ruch 
Tym razem postanowiłam obsadzić kwiatami taras:
I był to strzał w dziesiątkę, ponieważ nie ma nic przyjemniejszego niż wieczór na tarasie otulonym zapachem np. takich ślicznotek:
 
Byłam pewna, że teraz mogę już osiąść na laurach... Jakże się myliłam 
