
Majówka w poznańskim ogrodzie botanicznym była pretekstem do kolejnych zakupów. Bardzo chciałam kupić jeszcze jednego rododendrona, ponieważ w lodówce zostało mi jeszcze trochę mikoryzy i szkoda mi jej było tak po prostu wyrzucać.

Niestety, akurat rododendrony były tam słabe, miały brzydkie liście, albo wręcz takie z chorymi kropkami. Nie skusiłam się więc na różanecznika.
NIe byłabym jednak sobą, gdybym nie przywlokła czegoś do domu. Tym razem jest to hibiskus bylinowy. Foty nie wstawiam, bo ledwo go widać spod ziemi. Nigdy jeszcze nie miałam tej rośliny. Ma mieć duże kwiaty w kolorze ecrie. Zobaczymy!

A rododendrona kupiłam dzisiaj w centrum ogrodniczym. Zdecydowałam się na fioletowego catawbiense. Szybko urośnie, mam nadzieję, i dogoni, a może i przegoni, rosnące w jego pobliżu 'Uniwersity" i 'Eskimo'.
Cieszę się, bo wszystkie moje clematisy, które kupiłam w tym roku, przeżyły i pną się w górę. Najlepiej 'Jan Paweł II'. Najdzielniejszy natomiast to 'Jackmanii', mikroskopijna roślinka kupiona w Biedronce. Mimo tego, że taka mała, jest pełna życia. Ciekawa jestem, jak wysoka urośnie w tym sezonie
