
Dwie zimy miałem trzcinę, nie wyciągałem kokonów. Pierwszej zimy same sobie wyszły z trzciny, dołożyłem nowych rurek ale samice zalepiły i nowe rurki i te stare. Teraz porozwalałem im tą trzcinę pod ulem, powychodziły, uprzątnąłem bałagan i zapychają papierowe.
Dziwi więc mnie to co tu czytam o chłodzie. Skoro u mnie dwie zimy zimowały pszczoły po prostu w ulu bez ruszania. A tej zimy tak samo miałem chłodne dni i nic się nie działo, pisałem tu nawet o tym że nic jeszcze nie wychodzi. Problem może leżeć w czymś innym. Przecież samice wychodziły wiele dni po samcach, oglądałem ten proces i jakoś miały siły mimo tak późnego wyjścia.
Swoją drogą u mnie we wspomnianym wcześniej gnieździe samców w drzwiach, nadal siedzą samce
