grymel pisze:...Ból jest porównywalny do użądlenia pszczoły, czy osy i to są właśnie dwa zwierzęta (trzeci to szerszeń), które są naprawdę niebezpieczne w naszych ogrodach.
Dlaczego?
Bo mogą wpaść nam do piwska (czy innego napoju ) i jeśli "weźmiemy" to z puszki (

czy nawet "gwinta"), to dowiemy się o tym fakcie niebawem bardzo boleśnie. Nawet w szklance, gdzieś tam pomiędzy plastrem cytryny a śliwką, może się kryć zabójca.
Częste są wypadki tak poważnych opuchnięć wewnątrz jamy ustnej, że uniemożliwiają oddychanie i człowiek umiera na naszych oczach prosząc nas o jakąkolwiek pomoc, a my nie wiemy co robić.
...
W ubiegłym roku w lipcu tak właśnie miałam. Najprawdopodobniej była to osa schowana w kanapce. Dobrze, że wyplułam wszystko zamiast połykać. Uratowały mnie liście chrzanu. Trzymałam je w w ustach mocno przyciskając do miejsca ugryzienia. Trochę je też gryzłam, by było jak najwięcej soku. Zmieniałam je często na świeże. Nie wiem ile to trwało, ale po pewnym czasie obrzęk się nie powiększał, do bólu trzeba się przyzwyczaić. Ale dopiero po kilku godzinach odważyłam się nie wkładać świeżych liści.
Odtąd przestałam walczyć z chrzanem. Jego liście to cudowny lek w takich przypadkach. Działają zresztą na opuchnięte miejsca po ugryzieniu owadów. Trzeba liście wypłukać (a gdy nie mamy czystej wody, napluć trochę i tak oczyścić) i przykładać. Można założyć jakiś "opatrunek", by się liście nie zsuwały. Liście trzeba zmieniać co jakiś czas. Zresztą robią się szybko takie wysuszone. Ale opuchlizna schodzi, choć nieraz dość wolno, jeśli owad szwędał się po jakiś świeżo pryskanych roślinach. Wtedy truje nas nie tylko jego jad ale i fabryczna trucizna.