Wychowałam się w domku jednorodzinnym, przy którym zawsze był ogród warzywny i kwiatowy, do tego dużo drzew i krzewów owocowych. Do dziś pamiętam jak z najwyższej gałęzi drzewa zrywałam węgierkę na ciasto, które miała piec mama

Potem życie tak sie potoczyło, że mieszkam w bloku i brakowało mi tej przestrzeni, w końcu udało nam się zaoszczędzić trochę grosza i kupiliśmy w marcu ubiegłego roku całe 300 m2 działeczki w ROD. Wymarzone miejsce, w środku lasu, cisza, spokój, świetny mikroklimat, mmmm marzenie. No ale żeby nie było za kolorowo, działka należała przez wiele lat do pana, który kochał rośliny i dbał o nie, potem zaniemógł i sprzedał ją sąsiadce zza płota, która doprowadziła ją w ciągu 3 lat do ruiny. I w takim stanie ją kupiliśmy tj. zaniedbaną, zachwaszczoną z nieobcinanymi drzewkami spróchniałą altanką, obraz rozpaczy ....
ale to nic powoli doprowadzamy ją do porządku, na lato zostawiłam rośliny wszystkie jak rosły aby wiedzieć co tam jest, karczowanie i wycinanie zaczęłam dopiero późnym latem i jesienią.
tak to mniej więcej wyglądało

piękna azalia która oczywiście została


tu już stawiamy altankę

Pod koniec lata znalazłam w necie studentkę, która za niewielkie pieniądze zaprojektowała mi nasadzenia, biorąc pod uwagę to co chciałam tam zostawić oraz to że nie mam głowy do okrywania roślin wiec muszą być mrozoodporne, że nie lubię iglaków chcę mieć warzywnik i lubię trawy, projekt udało się pogodzić z moimi wymaganiami



altanka rośnie w górę


Tak to mniej więcej wygląda, już skorzystałam z pierwszych ciepłych dni i zaczęłam dalej porządkować działkę



Pozwolę sobie kontynuować wątek opisując moje poczynania na moim skrawku ziemi
Pozdrawiam