Re Postu: Szczepienie w 'szparę'
Czas płynie i nasze siewki rosną intensywnie.
Jak łodyżki osiągną 4 mm grubości zaczną się nadawać do szczepienia metodą 'w szparę'. Ta metoda okazała się najłatwiejszą do przeprowadzenia, ze względu na to że manipuluje się roślinami stosunkowo dużymi.
Zachęcam zainteresowanych do przeprowadzenia prób szczepienia tą metodą.
W jednych z poprzednich postów pokazałem pierwszą szczepkę uzyskaną za pomocą tej metody.
Pomidorek ładnie rośnie i niżej pokażę kilka jego fotek ilustrujących opis metody szczepienia.
Do szczepienia potrzeba trzech narzędzi: ostrą, przełamaną na pół żyletkę, odcinek centymetrowej długości rurki o średnicy wewnętrznej 4mm wykonanej z miękkiego polietylenu (kupiłem w Obi) i plastikowy (bo lekki) spinacz do bielizny. Rurka polietylenowa powinna być rozcięta wzdłuż pobocznicy.
Podkładkę ścinamy na wysokości 2.5 - 4cm, zakładamy rurkę, rozcinamy pionowo łodyżkę podkładki na głębokość równą szerokości używanego ostrza żyletki plus 1mm, ucinamy zraz, na deseczce przycinamy go w klin (możliwie ostry), wkładamy zraz w szparę podkładki do lekkiego oporu, nasuwamy na połączenie rurkę i zaciskamy spinaczem do bielizny. Spinacz podpieramy wbitą w ziemie wykałaczką. Roślinę umieszczamy w komorze klimatyzacyjnej w celu zagojenia ran.
Pokazany niżej pomidor przeżył jako jedyny. Zaszczepione razem z nim cztery pomidory metodą japońską zastały zainfekowane i zamarły.
Pomidor po 8 dniach od szczepienia.
Obwisłe dolne liście można było usunąć (by zmniejszyć powierzchnię transpiracji). Dla mnie stan tych liści był sygnalizatorem przebiegu rekonwalescencji po szczepieniu, dlatego je zostawiłem.
Pomidor po wznowieniu wzrostu.
Dolne liści, które roślina przygotowywała do odrzucenia (brązowe, zaschnięte końcówki) odzyskały pełny turgor i rozłożyły się poziomo. Roślina jest gotowa do usunięcia spinacza i rurki.
Roślina po usunięcie spinacza, ale z rurką zakrywającą miejsce szczepienia.
Miejsce szczepienia po usunięciu rurki.
Widoczne jest dobre połączenie obu części roślin.
Gdy wróciłem do równowagi po klęsce, jakiej doznałem w trakcie szczepienia 56 roślin, wykorzystałem pomysły z mini burzy mózgów, w której radziliście jak uniknąć infekcji ran poszczepiennych.
Wymyłem pudło plastikowe środkami czystości odkażającym (domestos), wygotowałem płótno zapewniające zwiększenie wilgotności, zraszanie płótna przeprowadzałem za pomocą wody przegotowanej, wymoczyłem w spirytusie żyletkę i przeprowadziłem próbne szczepienie 6 roślin.
Trzy rośliny przeżyły szczepienie. Trzy zamarły, ale nie było infekcji - zgnitych ran i obumartych roślin w 4,5 dniu po szczepieniu. Rośliny zamierały przez 2-3 tygodnie. Przyczyną były prawdopodobnie różnice w grubości łodyg podkładek i zrazów.
W tym czasie 11 Koralików dorosło do szczepienia. Dziewięć roślin nadawało do szczepienia metodą 'w szparę'. Dwie pozostałe miały za cienkie łodygi. Jedną z nich zaszczepiłem metodą japońską, a drugą grubszą za pomocą rurki o średnicy wewnętrznej 2mm. Metodę tą przedstawiłem w jednym z poprzednich postów.
Szczepienie przeprowadziłem wczoraj. Rośliny umieszczone w komorze do gojenia prezentują się bardzo dobrze. Ale jest to dopiero pierwsza doba po szczepieniu.
Przy szczepieniu używałem tym razem zrazów z siewek pomidorów mojej selekcji. Jak pojawię się za 10 dni na Forum znowu 'na tarczy' , to nie będzie problemu, bo te pomidory bardzo dobrze znam. Nie będzie to tak bolało, jak poprzednio, gdy straciłem 15 - 20 odmian otrzymanych z Akcji Wymiany Nasion, w której brałem udział po raz pierwszy.