
Ja ukorzeniałam bez ukorzeniacza (ale mi nie zależało - co będzie, to będzie; było to bardziej na zasadzie "przeciez nie wyrzucę tę ułamanej gałązki"). W tamtym roku ułamały mi się 4 pędy przy pracach pielęgnacyjnych. Obcięłam liście z 2 pięter i tą część do ziemi, górne liście skracałam o połowę, całkiem małe zostawiałam w całości (w ten sposób zmniejszałam powierzchnię parowania i zapotrzebowanie na wodę). Do doniczki z ziemią, przykryłam workiem przeźroczystym (taka niby mini szklarenka


Podobnie ukorzeniam bukietowe, z tym, że niby szklarenkę utrzymuję znacznie dłużej.