Czyli z tego co Tomek pisze może być bardzo ciężko zapewnić idealne warunki dla wszystkich moich roślinek na raz A jak to jest u was jeśli chodzi o tą folię na górze ? Czy ona jest odsłonięta czy raczej cały czas roślinki są zakryte ? Chyba pomyślę nad zbudowaniem chociaż jakiegoś małego inspektu , z folią tylko na górze, tak chyba byłoby najwłaściwiej? Czy poradzilibyście mi coś innego? Oddaję się w wasze bardziej doświadczone ręce
Podłącze się pod temat, ja swoje kaktusy trzymam wiosna - późna jesień (w zeszłym roku aż do listopada) na zewnątrz. Dokładnie na balkonie typu loggia, czyli z trzech stron (boki + góra) jest zasłonięte. Większość kaktusów stoi za barierką na podeście. Jak wieje wiatr, deszcz zacina na nie, ale niczym nigdy nie osłaniałem, żadną folią, ani niczym innym. A mam różne gatunki, chilijczyki, ferokaktusy, mammilarie, astrofyta, echinopsisy, lobivie,... Wszystkie od wielu lat traktuje podobnie. Tak samo je zimuje - wszystkie w tej samej temperaturze (+5 - +10 stopni). Mammilarie, te które mam bardzo dobrze radzą w takich warunkach. Wydaje mi się, że za dużo chuchania na nie, nie ma sensu, ale oczywiście zdanie to opieram na wyłącznie swoim doświadczeniu. U kogoś innego mogą rosnąć inaczej.
Ja na balkonie też nie zasłaniam niczym ale tam jak pada to mało co zacina, natomiast jak mam w inspekcie to mam zakrycie od góry. Jak jest wmiarę ładna pogoda to są odsłonięte cały czas, ale to różnie. Czasami mam zasłonięte i zdejmuje przykrycie jak pada żeby je podlało bo mi sie niechce latać z konewką. W tamtym roku miałem na wiosnę przykryte tylko fizeliną jak przyszła ulewa to przez pół dnia pływały w wodzie, łącznie z ariakami i nic im nie było. Tak wiec najlepiej jakiś inspekcik dla świętego spokoju
Norbert podoba mi się Twoje podejście, że nie ma co na nie zbytnio chuchać faktycznie często bywa tak ze im mniej się przejmujemy tym jest lepiej . Banditoo czyli jeśli jest ładna pogoda to od góry Twoje kaktusy nie mają żadnego przykrycia, czyli tak na prawdę to jakby stały pod gołym niebem . Czy jedynym sensem inspektu jest w takim razie ochrona przed deszczem? Bo skoro przy ładnej pogodzie góra odsłonięta to nie ma różnicy czy stałyby np na ziemi ?
Jeszcze pytanie odnośnie ustawienia tego inspektu, w którą stronę byłoby to najbardziej korzystne? Jeśli ustawiłbym go przodem na wschód to słońce będzie od świtu do pewnie 13-14 bo później przejdzie na tył inspektu jeśli ściana będzie z deski, chyba że będzie to folią lub demontowana ściana. Mogę go też ustawić tak, że słońce będzie świeciło cały dzień na kaktusy tj przodem na południe, ale czy wtedy całodniowe słońce nie będzie zbyt silne i nie będzie przypalać kaktusów?
jandom1 pisze:Czy jedynym sensem inspektu jest w takim razie ochrona przed deszczem?
Nie. Dzięki inspektowi rośliny mają cieplej i rosną w bardziej wilgotnej atmosferze co daje im znakomitego kopa. Oczywiście latem stanowi to problem, bo pod folią lub szkłem temperatura może skoczyć powyżej 45*C i wtedy rośliny zaczynają się gotować.
A gdy inspekt jest po bokach otwarty aby zapewnić wentylację to i tak wilgotność tam jest wyższa? Czy aby całodniowe słońce padające na rośliny nie przypali ich?
Przecież kaktusy uwielbiają słońce - w naturze mają go o wiele więcej, niż w naszym klimacie. Kwestia tylko przyzwyczajenia do niego, po zimowej przerwie.
Tylko chodzi Tobie o ryzyko przypalenia pod inspektem, czy całkowicie na wolnym powietrzu?
Jeśli kaktusy są przyzwyczajone do słonka to u nas ono ich nie przypali. Latem kaktusy smażą się z powodu zbyt wysokiej temperatury i braku świeżego powietrza.
Chodzi mi o taką i taką sytuację w tamtym roku w lecie mój Echinocactus Grusonii gdy stał na słońcu przez cały dzień to zaczynały się robić na nim jaśniejsze plamy, jakby zaczynał się przypalać, tak jakby słońce świeciło na niego zbyt długo i nie wiem dlaczego. Gdy stał w miejscu w którym nie było tego najmocniejszego słońca to wszystko było ok, i właśnie stąd moje pytania o to. Podobnie było z Eriocactus Magnificus.
Mam pytanie odnosnie spryskiwania kaktusow. Jak pozyskujecie odpowiednia wode? Ja podlewam desczowka (z rynny z dachu) ale znajduja sie w niej drobinki ktore zapychaja spryskiwacz czy przegotowanie wody z odstaniem kilku dni wystarczy? Czy moze uzywacie jakichs srodkow chemicznych zmiekczajacych wode calgon
Do tej pory jakos nie spryskiwalem roslin wlasnie z obawy o ,,kamien w wodzie,, czy brak spryskiwania to duzy blad? Tylko deszcz je moczyl od czasu do czasu, mimo to roslinki maja sie raczej dobrze czy jak zaczne spryskiwac beda obficiej kwitly? czy cos? i czy nie zwiakszy to prawdopodobienstwa pojawienia sie grzyba?
Ja pryskam zwykłą odstaną wodą, nie zauważyłem żeby powstawał biały osad. Można też przegotowaną, jak masz bardzo twardą wodę.
Oczywiście mówimy tu tylko o spryskiwaniu podczas wybudzenia że spoczynku zimowego. W sezonie nie ma to większego sensu.
Co do istoty spryskiwania, tak jest bardzo istotne - daje sygnał kaktusom do rozpoczęcia wegetacji i wypuszczenia nowych korzeni. Spryskuje się codziennie przez okres półtora do dwóch tygodni. Dopiero po tym czasie można pierwszy raz podlać.
Jak wcześnie zacząć podlewanie? Czy zbyt wczesne nie popsuje warunków do zainicjowania kwitnienia?
Moje wszystkie były w tym roku przesadzane do suchego substratu, ale to już od miesiąca do ponad 2 tygodni temu. Były do prawie końca listopada na dworze (pod osłoną), a i zimą miały dość chłodno średnio ok. 5 (ale to były spore różnice dzień/noc od 0 do +20 w słońcu). Są więc całkowicie nie pomarszczone, starałam się jak mogłam by góralom zapewnić trochę chłodu. I teraz mam problem, bo już mnie korci by zacząć podlewać, a nie wiem, czy nie zahamuję tym kwitnienia. Najbardziej chodzi o Medio, Sulki, Lobivie - stoją od 2 tygodni za oknami południowymi pod osłonami z poliwęglanu). Zaczęłam zraszanie, ale ostrożnie bo pomimo braku podlewania od września napompowane są jak latem, a wilgotność za oknem też mam słabą 30%.