Niby wiosna, ale pogoda jakoś specjalnie nas nie rozpieszcza. Oby tylko przymrozków zbyt dużych nie było, a zapowiadany na Święta śnieg okazał się tylko kiepskim żartem telewizyjnych Pogodynek..
Aniu - ale to naprawdę maleństwo, biorąc pod uwagę, że docelowo będzie ważyć 40-50 kg

Na razie to 18 kg chucherko z wystającymi żebrami

Licziego czeka niedługo wizyta kontrolna u weterynarza, a nas podjęcie decyzji czy go operujemy. Oglądałam dziś okoliczne forsycje i mam wrażenie, że to kwestia kilku dni. Wszystko w rękach pogody, przy takiej zimnicy i małej ilości słonka pewnie przed świętami nie rozkwitną. Pashminę już przycięłam, ale ją zawsze mogę zapakować na noc do garażu. Choć kilka dni temu -6 na zewnątrz pod murem jej nie zaszkodziło, tam zawsze cieplej i mniej wieje,
Sabinko - to tylko złudzenie, Liczi to pies kochających wszystkich ludzi

Młody na zdjęciach wygląda słodko, ale czasem potrafi dać w kość i to równo

Kilka dni temu ugryzł kawałek szafki rtv. Siedział grzecznie tyłem do telewizora, a ja tylko wyszłam zalać kawę. To było dosłownie 5 sekund jak usłyszałam "chrrrrup" i natychmiastowa interwencja dała tylko tyle, że dziura jest mała...
Grażynko - Lorka ma teraz misję do spełnienia - wychować nadpobudliwego, niczego się nie bojącego młodzieńca

Mamy wrażenie, że on sobie nic nie robi z jej ostrzeżeń, że już dość zabawy. A ona ma do niego tyle cierpliwości, że wszyscy jesteśmy zszokowani. Jego własna matka nie pozwoliłaby mu już na tyle, co Lora. Dlatego to my często musimy kończyć zabawę, bo staruszka jest zbyt delikatna i widać, że nie chce młodemu w dosadny sposób powiedzieć "nie". O dziwo - każdy inny pies (nawet szczeniak) ucieka na warknięcie Lory. Na różyczki czekam z niecierpliwością, na razie ciesząc się z każdego czerwonego nosa czy rozwijającego się listka
Iwonko - Liczi zdecydowanie nie jest zachwycony, że przestał być jedynakiem - on był zawsze bardzo zaborczy, jedynie z Lorą stworzył bardzo zgrany duet. Ale to tylko dlatego, że ani on jej ani ona jemu nie wchodziła w paradę. Poza tym to już nie ten wiek i nie to zdrowie do zabaw z innymi psami. Hero baaaardzo powoli zaczyna to rozumieć, ale w ciągu dnia trzeba mieć naprawdę oczy dookoła głowy.
Misiu -
Madziu - tak, podczas pierwszego spotkania Lora zaatakowała Hero. Przede wszystkim za szybko się na nie zdecydowałyśmy i w całkowicie nieodpowiedniej formie. Do kolejnego odczekałam kilka tygodni, spotkałyśmy się z Mamą na dużej łące, psy na smyczach, w ruchu, niezbyt blisko, nie zatrzymywałyśmy się w ogóle i po pewnym czasie psy przestały praktycznie zwracać na siebie uwagę. Po ok. 3 takich spacerach Lora wpuściła nas bez problemu do swojego domu. Aktualnie wspólny weekend za nami. Hero bywa czasem zbyt namolny w stosunku do Lory, ale wszystko jest do opanowania.
Dorotko - oj tak, ma charakterek, ale do tego też ogromną inteligencję i chęć do pracy. Na razie zakończyliśmy psie przedszkole, a po świętach wybieramy się na kolejny kurs. Hero na początku, jak to szczeniak - był zachwycony długimi włosami Licziego, a jego wspaniale merdający jak pompon ogon był numerem jeden do upolowania

Liczi ustawił go sobie odpowiednio w szeregu, choć zdaję sobie sprawę, że najgorszy okres dojrzewania młodego wciąż przed nami... Do tego przyplątało się Licziemu choróbsko, więc przez pierwsze tygodnie wychodziłam z siebie, by tę parkę jakoś ogarnąć. Teraz jest już o wiele łatwiej no i młodemu coraz rzadziej zdarza się zesikać w domu. Oczywiście spacerki na załatwienie średnio co 2 godziny i oczywiście poza ogród
Asiu - dziękuję

Mówisz i masz
Ewelinko - po szkoleniu to on jest zawsze taki kochany

Kilkadziesiąt minut szkolenia męczy psa bardziej niż 2 godzinny intensywny spacer. Pociechę powiadasz... Oby

A wiesz, że clematis od Ciebie przezimował? Mało tego, wybija młody pęd z korzenia

Wierzba oczywiście też - muszę ją tylko przesadzić w inne miejsce
Aniu - witaj w nowym wcieleniu

Czy masz nadal dostęp do nicka akl62? Pytam, bo na tym na razie pw nie możesz odbierać... Widać, że leszczynie dobrze u Ciebie - cieszę się i dziękuję za fotkę
W ogrodzie zbyt wiele się nie dzieje, krokusy przekwitają, a zaczynają zażółcać się pierwsze żonkile:
Najbardziej wyrywna ze wszystkich róż - Pashmina. Miała być zimowana w garażu, ale jako że zima była dość łagodna, a w garażu już pod koniec grudnia zaczynała się budzić, więc większość zimy spędziła pod ścianą, bez żadnego zabezpieczenia:
Kolejny raz clematisy przekonały mnie o swojej ogromnej woli życia. Blue Light - "uwiędnięty" w zeszłym sezonie do zera zaczyna odbijać z korzenia:
Vyvyan Pennell (porównując zdjęcia z ubiegłego roku, ma jakieś 2-3 tygodnie opóźnienia, choć to raczej rok temu miał niebywałe przyspieszenie ;)
Bratki:
Pierwszy i ostatni raz bawiłam się w sadzenie cebulowych do donic.. Myszy miały z krokusów przepyszną sałatkę:
Eden Rose po zimie bez najmniejszych uszczerbków - ale się cieszę!
Flammentanz (ciekawe, czy w tym sezonie też będzie przodowniczką z mączniakiem rzekomym...?):
Miniaturka - a właściwie 4 miniaturki. Z serii sprzedawanych w marketach po kilka złotych w malutkich doniczuszkach
Rugosa Rotes Meer:
Tojad z kapersa z Biedr... z ubiegłego roku:
Z trzech ostróżek przezimowały dwie, co i tak mnie cieszy:
I mam cały czas przylaszczkę (w ziarnach słonecznika w prezencie od dokarmianych sikorek):
Języczka pomarańczowa (Przewalskiego albo zgniła/zmarzła albo obudzi się później?):
Na koniec dla wszystkich lubiących psy:
Dobrego tygodnia Kochani!
