Dorotko, ja też z doskoku. Jak mnie coś dopadnie
Całe pudło materiałów i pełna głowa, a chęci brak.
.............
Mój wątek ostatnio ma się słabo

.
Chyba dopadła mnie przedwiośniana chandra. Chciałaby dusza do ogrodu, a tu praca zawodowa stoi na drodze i nie pozwala.
Pytanie z gatunku tych retorycznych. Czy można coś zrobić w marcu w ogrodzie o 18

.
W sobotę dopisała pogoda, więc dzielnie z M walczyliśmy na niwie ogrodowej od 10 do 16.
Na pierwszy ogień poszła jabłoń. Drastycznie ją pociachałam, ale to była wyższa konieczność.
Mam nadzieję, że przełoży się to na jakość i zdrowotność jabłek oraz estetykę rabatek pod jabłonią.
Tym sposobem rabata, która zazwyczaj była sprzątana po zimie ostatnia, albo i wcale (bo wcześniej zarosła) w tym roku już jest gotowa na przyjście wiosny.
Pocięłam gałęzie, posegregowałam. Przy okazji poukładałam drewno w drewutni. Odpaliłam kominek i dałam czadu suchymi badylami.
Na pierwszy ogień poszły suche pędy traw.
Nawet nie wiecie , jak mnie korciło, żeby już przyciąć róże

.
Ale nie. Pamiętam. Dopiero, gdy zakwitną forsycje

.
Póki co pięknie kwitnie oczar.

Na koniec zagrabiłam.
Najbardziej tym wszystkim zmęczony był pies drepcząco-towarzyszący i kury, które dzielnie pomagały

(głównie w rozgrzebywaniu pozimowych pozostałości).
W domowym ciepełku do donic trafiły sadzonki pstrego bluszczu i kamelii (które M przywiózł z Królestwa Ogrodów), pokrzywek.
Tym samym sezon uważam za otwarty

.
Kawalerowie uderzyli w kon
kury 
.
Na bezrybiu...

.
Dobrego tygodnia życzę

.