To malowanie to jakaś zmora. Zachciało mi się wszystkiego w drewnie i teraz co kilka lat będę miała zajęcie. Mam nadzieję, że dorobię się tego pistoletu. Bo inaczej mężowi odechce się jeździć na działkę

. Co roku coś malujemy. Takie konsekwencje wymyślania

.
U mnie co roku wypalają na łąkach trawę. Cieszę się, że dzieli mnie od łąki rzeka i staw. Bo wygląda to tragicznie. Oczywiście też ktoś przyjeżdża, podpala i potem nie pilnuje. A wielkie pola się palą w najlepsze.
Ta Twoja historia zmroziła mi krew w żyłach. Masakra.
Śniegu na działce pewnie już nie ma. Choć jutro ma tam padać. Temperatury w dzień na sporym plusie, więc obstawiam że się nie utrzyma. I dobrze. Nie chcę już na niego patrzeć. Chyba że na takich widokach jakie wstawiłaś Ty. Lód podobno na stawie się jeszcze trzyma u mnie. No on mi tak bardzo nie przeszkadza jak to białe... . Zima mogłaby już dać spokój. Spokojnie odkryłabym rośliny i nie przeżywała ze coś się z nimi stanie. A tak to sama nie wiem co robić. Planuję pousuwać częściowo ochrony. Kaptury jeszcze chyba zostawię. W nocy do - 3 mniej więcej. Jak pojadę to dopytam jak to w rzeczywistości w tej nocy jest. Igliwie może usunę a różom zostawię tylko kopczyki i kapturki. Magnolie może tez delikatnie rozgrzebię. Rh kaptury już chyba pościągam. No zobaczę. U mnie pod lasem chłodniej niż na górce.