Cześć, Wam, Kochani
!
Jeszcze dziś powspominam swoją nadzwyczajną wyprawę w rytmie tyrolskiej melodyjki jo lo lo ihi! . Ale zanim, odnotuję Międzynarodowy Dzień Kota cytatem z "Rancza":
"Ona może zabić jemu, a on jej, grande amore tak ma
"
***********************************************************************
Amba 
, jak miło być przywitanym na ojczystej ziemi, bo wszędzie dobrze, ale...
Krysiu, jak jest coś ciekawego do opowiedzenia, to jest i werwa i zapał! Gorzej, jak tego nie ma, to wtedy uprawiamy smętne snucie po drucie

.
Niestety, ogrodów różanych tam nie ma, bo i miejsca nie ma. Róże "kwitną" więc w nazwach. A te żywe, których rośnie tam zadziwiająco dużo, są uczepione przy samych południowych ścianach domów na wąziutkich rabatkach lub na skarpach. Głównie
rugosy i pnące. Kawałki uprawnej ziemi oddane w całości pod winnice,
sic! Ale jakie wino dobre...
O
Szuwarku i
Ibrze jak wyżej,
grande amore 
.
Daffodilku 
, faktycznie, surowe granitowe góry znamy bardziej, ale te złocisto-różowe Dolomity

. Pasję, jak najbardziej, rozumiem, choć jej nie podzielam. Przeraża mnie ilość ciężkiego sprzętu, który trzeba ze sobą taszczyć, że o kosztach tegoż nie wspomnę...
Najbardziej zdumiała mnie ilość leciwych osób i malutkich dzieci, które bez respektu pokonywały strome stoki, no i obecność niepełnosprawnych ludzi na platformach widokowych. Ale górskie kolejki linowe są takie wygodne i są wszędzie...
I jeszcze coś - nasze góry wydają się takie malutkie wobec ogromu Alp!!!
Buzaki serdeczne od nas obu, choć już nizinne!
A tak wyglądają alpejskie fontanny 
.
Justynko, szlaki do pieszych wycieczek przygotowane były perfekcyjnie! Miałam jednak zbyt ciepłe buty, stąd marsze boso po śniegu. Ale przy pełnym słońcu i +13 stopniach ciepła, to było bardzo przyjemne, choć niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem

.
A te róże, posadzone w łyżce kamienistej ziemi, chciałabym zobaczyć kwitnące...
Piękny daszek z konikiem na jednym z hoteli.
Ewo Drewutnio, fakt, ta krowa bardziej pasowałaby do Twojego wiejskiego gospodarstwa niż do ciasnego hotelowego podwórka

, ale i tak nie przebije łapy, wyłażącej spod ziemi, czy czerwonego jęzora...
A ile i jakie klamoty można powywieszać i powystawiać

- sama zobacz.
Marysiu Masko 
, od kiedy jestem na FO, to na wszystko patrzę, pamiętając o Was.
A te koguciki jakoś Ciebie przywołały mi na myśl...
Do słońca mam wyjątkowe szczęście. W pracy wszyscy patrzyli, kiedy ja biorę urlop, bo słoneczną pogodę miałam zawsze, nawet w kwietniu! Teraz też, tak jakby alpejskie słoneczko wróciło razem ze mną

. Ale Tobie nie chciałam go zabierać!
A koty? Pieszczą się same, jak widać na powyższych obrazkach...
No wiesz,
Lisico, już taki tłumok nie jestem, żeby nie dostrzec piękna wszędzie, gdzie ono jest!!! A to alpejskie wyjątkowo pasie oczy i zapiera dech! Choć najbardziej by mi odpowiadało wjeżdżanie wyściełanymi pluszem kanapami i napawanie się panoramicznymi widokami z platform widokowych z kielichem czegoś pysznego w dłoni...

.
Marmolada cudna!
Zegar słoneczny.
Oj,
Nifredilku, mój ogród do niczego. Wybrałam się wczoraj, ale bardzo szybko wiałam do ciepłego domu. Lodowaty wiatr przewiewał na wylot, ogród sztywny od mrozu, zahibernowany, suche badyle poprzewracane, a źdźbła traw rozpirzone po całym areale. Na centralnym trawniku kupa piór po pożartym gołębiu

.
Cichutką
Renkę witam i zapraszam!
Ewo, odpowiem za
Lisicę, to wszystko Dolomity i okolice Val di Fassa.
Dobrze mówisz, że to słoneczna strona Alp, a więc najpiękniejsza.
I choć globtrotter ostatnio ze mnie kiepski, to mój zachwyt wielki!
Mam nadzieję, że i Ty zaznasz zimowych rozkoszy w całej pełni!
A tu dowód, że alpejscy górale to bardzo bogobojny ludek. Na każdym domu kapliczka.
Sławku, dobre, alpejka nizinna to jak rolnik doniczkowy

.
Narty biegowe też by mi bardziej pasowały. A jakie tam były trasy do tego sportu...
Oczywiście, że Ligi Mistrzów nie przegapiłam, choć jestem kibicem jednej drużyny i jednego piłkarza, ale za to
jakiego 
.
Zaimponowali mi Tyrolczycy, banalną i praktyczną czynność gromadzenia drewna podnosząc do rangi sztuki.
Witaj,
Margo!
Bardzo celna jest Twoja uwaga, że dobrze, iż takie widoki mamy tylko od czasu do czasu

.
Jednak życie na nizinach jest o wiele łatwiejsze... No i taki
rodzynek nie może spowszednieć... Ale marzenie o Alpach latem gdzieś mi się zalęgło...
Jelonkiem kończę wspominki alpejskie.
Następne będzie już spotkanie z Balladką.
Jeszcze tylko moja wczorajsza Larissa
Ona chyba zimy nie zauważyła...

Miłego - Jagi