Myślę,że sadzonki na balkonie mają większe szanse jako,że są sporo nad ziemią. W chłodniejszych momentach najwyraźniej hamują wzrost,a w cieplejszych pięknie rosną.Wygrywają na dostępności do światła i przystosowaniu.W najgorszych momentach okrywałam kartonem. Raz chyba wniosłam na noc do domu,potem przestałam się pieścić,bo w domu miałam i tak sporo sadzonek.
Lokalizacja na Pomorzu też pewnie ma znaczenie- z łagodniejszymi o wiele temperaturami. Dodatkowo przy bloku,który się w dzień nagrzewa.To nie jest środek wilgotnego pola. W tamtym roku zaobserwowałam sama to,w co też kiedyś nie wierzyłam.
Mam zamiar próbować dalej. Przestałam się fiksowć zarówno na sztywnych terminach siewu (mając tunel zaznaczam) jak i trzymaniem sadzonek obowiązkowo do maja w domu. (Widzę,że gdy trzyma się je od małego ,oczywiście nie od lutego...

, na dworze to zachowują się inaczej niż te domowe,które trzeba hartować).
Nikogo nie namawiam zresztą.Podzieliłam się spostrzeżeniem. Mam zawsze rozsadę sianą w różnych okresach i traktowaną asekuracyjnie jak i taką pionierską.W tamtym roku pionierska miała się najlepiej.A już prawie kładłam na niej krzyżyk.
Sąsiad natomiast to się nigdy nie przejmował
