Witam ponownie
Wbrew zdrowemu rozsądkowi i podpowiedziom, aby jak najszybciej wyrzucić storczyka ze zmienionymi liśćmi, postanowiłam o niego zawalczyć.
Przesadziłam delikwenta do nowego podłoża; wcześniej dokładnie oczyściłam system korzeniowy z obumarłych korzeni, ucięłam zgniłe końcówki, dokładnie wypłukałam całość z resztek starego podłoża ( usuwając kawałek gąbki i martwą ćmę ! ), osuszyłam, ranki bardzo skąpo posypałam cynamonem ( nadmiar zdmuchnęłam ) i ułożyłam w wyszorowanej doniczce. Codziennie obserwuję, jak zachowują się korzenie - póki co nie podlewam.
Tak wygląda storczyk po 3 tygodniach od reanimacji.
Natko
Bardzo dobrze widzisz i cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę. Owe przebarwienia dotknęły tylko ten liść, być może to początkowe stadium tamtej "choroby". Fakt faktem, że od 3-4 tygodni obszar zmian nie powiększył się,
co w przypadku poprzednich liści trwało kilka dni: od momentu zaobserwowania zmian do całkowitej martwicy.
Masz jakieś sugestie ...? Nie wiem, czy osamotniony system korzeniowy odtworzy łodygę ... jeśli ona zginie.
Pozdrawiam, Ania
Jeżeli to wirus a cała łodyga tzn wszystkie liście umrą i zostaną same korzenie to nie radzę odtwarzać rosliny tylko ją po prostu wyrzucić razem z doniczką i osłonką. Wirus mozaiki cymbidium (jeśli to jest ta choroba) ma to do siebie, że atakuje dojrzałe liście, tzn. że plamy są na najstarszych liściach i jak roślina wytwarza nowe liście to na młodych liściach tych zmian nie ma i nie pojawiają się dopóki te najmłodsze liście nie dojrzeją. To jest taka trochę z tym zabawa. Jest kilka zdjęć u mnie w wątku z chorym liodoro i można porównać i ocenić jak szybko choroba postępuje. U mnie na początku plamy szybko postępowały, wraz z ucinaniem kolejnych liści, tworzeniem się nowych i znowu ucinaniem najstarszych zakażonych, choroba przystopowała. W pewnym momencie plamy były również na pędach kwiatowych, które również ucinałam. Mój storczyk obecnie jak zauważyłam, gęsto poszedł w korzenie, ma dwa liście, starszy na którym nadal widać wirusa (są plamy) i młody liść- do końca niedojrzały, który wygląda zdrowo bez plam (ale czy to koniec zmartwień mogę dopiero stwierdzić jak liść dojrzeje). Generalnie w literaturze wyczytałam, że roślina jest w stanie z tego wirusa wyrosnąć jeśli zapewni jej się odpowiednią opiekę, zachowa środki ostrożności tj odizoluje (oddzielny pokój, sterylizacja narzędzi, oddzielna doniczka, oddzielna osłonka i mycie rąk po dotknięciu zainfekowanej rośliny) to nie dojdzie do zarażenia innych roślin, a chora wyzdrowieje i będzie już odporna na tego wirusa. Co radzę? Izolować, obserwować i jak pojawi się nowy liść to usuwać stary liść, na którym najbardziej widoczne są zmiany.
Natko,
przyznam szczerze i otwarcie, że takiej odpowiedzi po cichutku oczekiwałam ... bez kategorycznej porady wyrzucenia storczyka do kosza ...
Masz rację - warto poczekać, obserwować i w razie czego interweniować. Wiele dałabym za to, aby doszukać się przyczyny pojawienia się tej choroby ... w marcu minie rok, odkąd storczyk jest z nami, a objawy pojawiły się w grudniu ub.r. , a tak obfitych kwitnień nie miał żaden z naszych kwiatów.
No cóż, pozostaje mi cierpliwość i nadzieja
Dziękuję Ci bardzo ...
Tak jak pisałam wcześniej, storczyk mógł być zainfekowany już wcześniej u hodowcy, a wirus uaktywnił się w wyniku niesprzyjających warunków, np stresu związanego z przesadzeniem rośliny.
Mój świeżo kupiony Liodoro ma plamę na liściu. Jest wilgotna, miękka i sprawia, że liść w tym miejscu jest prześwitujący. Co to może być? I jak uratować listek?
Też bym się nad takim nie zastanawiała i odcięła liścia z taką zmianą. Miałam podobną sytuację, tylko różnica była w tym, że akcja działa się w lecie. Świeżo zakupiony z brązową plamą, jednak nie miękką i rozłażącą się w dotyku. Wszystko było by pewnie dobrze, gdyby nie w zasychającą plamkę nie wdał się grzyb. Wokół zrobiła się żółta obwódka, która dzień po dniu, zwiększała swoje rozmiary. Więc długo się nie zastanawiałam i ucięłam. Dzisiaj storczyk miał by pięć ciemno zielonych liści, a tak ma niestety cztery. Ale żyje i pięknie mi kwitnie.
"Rośliny to zdrowe uzależnienie, nie choroba.."
Pozdrawiam , Emila ?
proszę o pomoc w zdiagnozowaniu moich storczyków phalaenopsis. Może dodam tylko, że oba są w fazie kwitnienia. Objawy są od pewnego czasu, choć ciężko powiedzieć dokładnie od jak dawna. Podejrzewam, że to kilka tygodni. Korzenie wyglądają ok.
Dokładnie tak jak mówisz, trzymam je na parapecie. Z tego co wyczytałam, to te uszkodzenia na końcówkach liści mogą być spowodowane kontaktem z szybą... to znaczy raczej chłodem. Bo faktycznie, gdy go odkładałam na parapet to nie zwracałam na to zbytniej uwagi. A ten z tą dużą czarną plamą, to może być i poparzenie, ale teraz po zimie? Okna mam co prawda zachodnie, więc słońca jest dużo, ale staram się je rozproszyć roletką bambusową. Już sama nie wiem. Inne które stoją też na parapecie przy zachodnim oknie są w porządku.