Następne róże, jakie kupiłam to były dwie Iceberg i miały być trzy, różowe Queen Elizabeth.
Jak się okazało wkrótce, były tylko dwie , bo trzecia wyglądała, jak Bonica ale z zapędami do pnącej.
To było dość dawno i po kilku przeprowadzkach Icebergi miały już większe korzenie niż kwiaty a królowe mi wymarzły po którejś zimie. Na jakiś czas dałam sobie spokój z różami, sądząc, że nie ma sensu sadzić roślin, które fatalnie rosną.
Do czasu, kiedy znalazłam to forum i ogród Oliwki z różami historycznymi.
I wtedy zaczęło się to różane zaślepienie.
To tyle wspomnień o początku róż w moim ogrodzie.
Wandziu 
mam w ogrodzie dość trudną sytuację glebową. Róże na ogół rosną w zimnej glinie. Ziemia późno się ogrzewa, do tego wiosną często mamy długie okresy suszy. Moja
Paul's Himalayan Musk rośnie przy wiśni Kanzan. Tak sobie wymyśliłam, że gdy wiśnia przekwitnie , wtedy kwitnąć będzie róża. Oczywiście nie całkiem jestem zadowolona , bo pod drzewem kwiatów nie widać. Za to po jakimś czasem zauważyłam, że na Kanzanie są różane kwiatki. Róża wypuściła na razie jeden długi pęd, który rozgałęził się dopiero na drzewie i tam dopiero są te kwiaty. Właściwie tego chciałam.
Grażko 
niestety , z powodu braku elastyczności naszych ogrodów musimy ograniczać swoje zapędy, by sadzić w nich wszystko, co nam wpadnie w oko. Dobrze, że mamy po sąsiedzku inne ogrody.
Agnieszko 
Ty masz przynajmniej jeszcze sporo miejsca i możesz sadzić jeszcze wiele roślin.
Magnolia na pewno nawet kolejna jeszcze sie tam zmieści. Szukaj takiej , która kwitnie nieco później, wtedy satysfakcja murowana.
Ewa 
To Ty jeszcze nie masz takiej wiśni ?
Musisz to koniecznie nadrobić.
Asiu 
okrywałam, kiedy były jeszcze takie młodziaki. Teraz już nie okrywam, muszą sobie radzić same.
Dorotko 
to nie jest tak łatwo zrobić. Ogród to też miejsce kompromisów.
CDN.....