Tak Lucy!
Zauważyłam to u swoich roślin.
Z dużej Hummel's Sunset pobrałam sadzonki i kilka posadziłam do żyznego podłoża warzywnego, a inne do piaszczystej jałowej ziemi kaktusowej. Te pierwsze były prawie zielone, mimo, że obie grupy stały w pełnym słońcu. Prawdopodobnie lepiej pobierały azot, który był zresztą bardziej dostępny i wszystko szło w chlorofil.
Trzymanie w suszy również pobudza ładne wybarwianie się. Susza, jałowe podłoże i duże nasłonecznienie to czynniki spotykane w środowisku naturalnym tych roślin i niejako warunki stresowe, w których roślina chroni przed zniszczeniem swój chlorofil i uwidoczniają się wtedy antocyjany i karotenoidy.
Na dowód najzwyklejsza Crassula ovata, która rosła w suszy i w mocnym słońcu na Maderze. Przywiozłam sadzonkę i już nigdy nie była taka piękna, mimo iż u mnie na placyku rosła potem w pełnym słońcu. Mam inne słońce i więcej wilgoci.
Tak, dotyczy to wszystkich słońcolubnych sukulentów. Nawet te nie "kolorowe" w podłożu jałowym, gdy mają mało wody i pełnie słońca robią się ładniejsze. Tylko niestety wadą takiej uprawy jest to, że słabo rosną.
Ja mam taką metodę, że najpierw pozawalam im na stosunkowo ładny wzrost, rosną w żyźniejszym podłożu, dostają więcej wody, tak około przez 2-3 lata i dopiero jak urosną, przez ten czas podłoże wyjałowi się, pieką się w słońcu, wody mają mało i wtedy ładnie się wybarwiają.
Jednak zauważyłam, że wiele osób chce mieć duże i piękne rośliny szybko, szybko.
I jeszcze dodam, że ja swoich gruboszy nie tnę. To znaczy nie ucinam im gałązek w połowie, nie sterczą z nich kikuty. Wykorzystuję naturalny pokrój i wycinam niepotrzebne pędy. Tylko do takiego formowania trzeba mieć wizję, jak roślina ma wyglądać w przyszłości, które gałęzie zostawić i pozwalać sie im wydłużać, takie jakby przewodniki, a które sa niepotrzebne.