Pozwolę sobie wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze.
Co do rdzy - to jeśli w pobliżu rosną malwy, mahonia czy grusze / albo inne rośliny podatne na rdzę lub już nią zarażone / będą rozsiewały zarodniki i na liliowce.
Ja obrywam od razu zarażone liście, nie czekając aż choroba opanuje całą roślinę.
Czasem to wystarcza a czasem nie.
Jeśli zrobi się oprysk tylko na liliowce a nie na powyższe zainfekowane rośliny rosnące w pobliżu, to choroba znowu się rozwinie.
Z zasady liliowce nie chorują na rdzę, ale jeśli są narażone na stałe działanie zarodników w końcu zachorują.
Patrycjo - jeśli to nie są duże sadzonki, możesz spróbować je przezimować w domu na słonecznym parapecie , ale nie nad grzejnikiem.
Wprawdzie wegetacja będzie trwała cały czas i pewno liście nieco wybiegną w górę, ale dobrze rozwinie się system korzeniowy i kiedy wysadzisz wiosną do gruntu, będą mogły zakwitnąć a nowe liście będą już naturalnej wielkości, a kiedy te wybiegnięte pożółkną wtedy je oberwiesz.
Wystarczy, że będziesz je podlewać umiarkowanie a od marca nieznacznie zasilać.
Możesz też przezimować w piwnicy jak pisze Karo, ale nie możesz ich całkiem zasuszyć, gdyż młode sadzonki nie mogą stracić wody w niewykształconych do końca korzeniach.
Nie wszystkie liliowce tracą liście na zimę i ev byłoby lepiej jednak przezimować w domu na parapecie, co nie jest trudne.
Beaa - liliowce dzielą się na trzy grupy.
Evergriny - te nie tracą liści na zimę i teoretycznie mają je zielone przez cały rok / u nas niszczą je mrozy /, dość wrażliwe na mrozy i trzeba je okrywać na zimę, zwłaszcza w pierwszym roku po posadzeniu.
Semievergriny - tym liliowcom liście częściowo zasychają na zimę i zawsze zostaje jakaś część liści zielona, zaleca się też okrycie w pierwszym roku po posadzeniu
Dormanty - tym liście całkowicie zasychają na zimę jak wielu innym bylinom, są najodporniejsze na mrozy.
Wszystko o liliowcach i ich uprawie jest napisane w naszej Bazie -
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=32&t=50672