U mnie też co roku ostatnie melony dojrzewają w domu (wcześniej pisałem o tym). Tyle, że teraz mam odmianę późniejszą i przyznaję, że nigdy nie musiałem w tę "przechowalnię" pakować tak niedojrzałych jak ten pierwszy na zdjęciu wyżej. No i ta wegetacja nagle chłodami spowolniona.
W ogóle dziwię się, bo wydłubane nasiona z owoców (Włochy, Hiszpania, Tajlandia ) jakby okazywały się wcześniejsze. Być może jest to związane z tym, że w tych krajach klimat nakazuje im pośpiech... By zebrać jeszcze porządny poplon.
U nas już raczej po melonach za wiele nie urośnie, a jak już (może rzodkiewka, sałata ), to mamy inne miejsca dużo lepsze (np po cebuli, bobie i innych). Odmiana dopasowana do naszego klimatu.
A złe doświadczenie z niedojrzałymi owocami z rodziny dyniowatych nabrałem w ubiegłym roku, gdy w zaciszne i suche miejsce zwaliłem dojrzałe i nie dojrzałe owoce tykw. Błyskawicznie zaatakowały je pleśnie i jedna drugą nią zarażała. Wszystko zaczęło się od tych nie dojrzałych, ale na tych dojrzałych pojawiły się plamy, a na niektórych deformacja powierzchni. Później, by uratować choć część, szorowałem to papierem ściernym. Robi się to na dworze i "pod wiatr", bo zarodniki pleśni lepiej nie wdychać, bo są często przyczyną ciężkich chorób układu oddechowego.


