Ok,a teraz proszę weźcie chusteczki i przygotujcie się na rzewną historię. Około 3 miesiące temu podczas robienia zakupów w pewnej sieciówce zobaczyłam dziwną, przykuwającą uwagę roślinkę. Była w pewnym sensie podobna do mnie: mała i rozczochrana. Już po samej fryzurze wiedziałam że to roślina z charakterem. Kosztowała bagatela 4,50 więc uznałam że grzech nie wziąć. No, i nie chciałam by ktoś mi sprzątnął to cudo, więc postanowiłam je zabrać do domu. Dostawca rośliny, lub osoba etykietująca w markecie popisała się wiedzą i nadała jej wdzięczną nazwę "roślina doniczkowa numer 1". Zaniosłam zatem jedyneczkę do domu, postawiłam na stoliku, chwyciłam tablet i zaczęłam googlować hasła. Tak oto dowiedziałam się że moja roślina doniczkowa numer jeden to sit spiralny. Pech chciał że zgadał się z mirtem i zaczął usychać. Za karę, bo nie zniosę w domu żadnych konspiracji, obcięłam mu wszystkie suche pędy i zostawiłam gołego. Zamieszkał obok swojego kumpla banity (mirtu) pod tują numer 8. Ha, jakież było moje zdziwienie gdy zaczął odrastać. Wczoraj wyjęłam go ze starej doniczki i posadziłam w nowej ziemii-okazało się że był strasznie przelany. Bryła korzeniowa wyglądała jak siedem nieszczęść. Dostał nową ziemię z drenażem z keramzytu. Dodałam mu też troszkę na wierzch żeby utrzymywał wilgoć.
Poniżej mój sit - jak widać już ładnie odrasta. Wiem, wiem, do bujnej fryzury jeszcze daleko, ale odseparowałam go od mirtu więc mam nadzieje że nauka nie poszła na marne

