Witam serdecznie
Gdzieś tam podobno bywają burze z piorunami i wielkim deszczem , ale nie u nas.
U nas wciąż sucho i bez podlewania ogród nie miałby szans przetrwać. Do tego afrykańskie upały.
W piątek odwiedziła mnie
Jagódka-JagiS.
Widząc swój wypalony miejscami trawnik miałam trochę tremy.
Na szczęście akurat rozkwitła róża Eden Rose i jeszcze uchowało się kilka innych kwiatków.
Jagódko 
dziękuję za odwiedziny i prezenty.
Z uwagi na wielki upał Twoja słynna już naleweczka, dojrzewa, jeszcze nie ruszona w barku i czeka na spróbowanie na chłodniejszy dzień.
Maju 
Moja Madame rośnie w takim miejscu, że na pewno ma słońce i przewiew.
Widać nie dość dokładnie nadążam z profilaktyką. To fakt, w poprzednim sezonie, jak na złość długo trzymała liście
i tak razem z nimi położyłam pędy. Wczesną wiosną nie zdążyłam zrobić oprysku miedzianem i teraz gdzieś ten mączniak tylko czeka przyczajony.
Grażko 
gdyby tak można było podesłać tego deszczu, to byłabym Ci niezmiernie wdzięczna.
U nas żar się leje z nieba a wody
ani widu ani słychu.
Jestem wdzięczna temu, kto gdzieś prorokował te afrykańskie upały na lato, bo to mnie sprowokowało , by pomyśleć o założeniu linii kroplującej. Teraz mam trochę lżej. Wprawdzie również
w kieszeni ale przynajmniej przy okazji oszczędzam też swój kręgosłup.
Ewcia 
przy takim chłodzie tylko pozostaje robić zapasy na zimę.

Z deszczem od Grażynki podzielę się chętnie, niech no tylko ta paczka dojdzie do mnie.
Asiu 
takie są zalety mieszkania w mieście. Tam temperatura jest zawsze trochę wyższa, niż na wsi. U mnie termometr pokazywał tylko 49 stopni.

Na podlewanie w tym roku wydamy majątek.
