Ależ mnie długo nie było

W swoim wątku oczywiście, bo w Wasze zaglądałam. Co prawda z doskoku bo miałam gości, ale zawsze

Po ponad tygodniu spędzonym z bratem męża, jego żoną, ich ząbkującym dzieckiem i rozpieszczonym jamnikiem, który na każdym kroku chciał kopać dziury w rabatach mogę jednoznacznie stwierdzić, ze wolę ja odwiedzać niż być odwiedzaną

Oczywiście mowa o odwiedzinach ponadtygodniowych

Ale było ok-co drugi dzień siedzieliśmy nad Liwcem-płyciusieńką rzeką z której Kuba nie chciał wcale wychodzić. Przypłacił to co prawda katarem, ale przy tej frajdzie którą przeżył to małe wyrzeczenie. Siedzi teraz z tatusiem na kanapie-zasmarkany i zakichany-grają w jakąś grę na komórce. Coś czuję, że mały szybciej nauczy się dobrze obsługiwać telefon niż dobrze mówić. Dwóch komputeromaniaków, a żaden mojego dziadka laptopowego, bez połowy klawiszy na klawiaturze nie chce naprawić

No cóż-nauczyłam się pisać bez nich
Najpierw chciałam bardzo podziękować Renatce

Zainteresowana wie o kogo chodzi

W każdym razie-w ramach imieninowego prezentu dla samej siebie zakupiłam u niej kilka liliowców-niewiele i policzone półdarmo , a dostałam 11 kg różnych sadzonek tych kwiatów-11 kg wielkich karp i pojedyńczych siewek. Musiałam zrobić nową, wielką rabatę, a i tak poutykałam je w różnych miejscach bo na jednej rabacie się nie zmieściły. Cudowna, kochana kobieta

Bardzo Ci dziękuję

I widać, że dane od serca, bo wszystko co do jednego się przyjęło, pomimo sadzenia w upały

Rosną jak szalone. Zresztą wszystko rośnie jak szalone, pomimo wyczuwania już w powietrzu jesieni. Zresztą -sami zobaczcie
Dziewczyny Kochane-i Mateuszu oczywiście

Wybaczcie, ze odpowiem zbiorowo tym razem. Po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Dziękuję Wam bardzo za odwiedziny i za to, że jesteście. Postaram się być już bardziej systematyczna

Chociaż za tydzień wybieram się do rodziców to nie wiem jak to będzie. Może będzie trochę nowych zdjęć z ich fantastycznego ogrodu...Nie byłam u nich od maja...aż wstyd
Miniaturowa różyczka Peach Clementine
