Podróżując wakacyjnie i podglądając spalone południowym słońcem róże, przypominały mi się słowa wieszcza:
"(...)Widziałem (...) owe sławione drzewa rosnące na wschodzie
I na południu, w owej pięknej włoskiej ziemi,
Któreż równać się może z drzewami naszemi?".
Schorowane zazwyczaj różyczki nie zdobiły ogrodów właścicieli, zaledwie kilka zwróciło moją uwagę.
W ogrodzie botanicznym większość już przekwitła i tylko kilka pojedynczych kwiatów udało mi się uwiecznić ( myślę, że są to róże historyczne), np.Magic Meibonrib
W tym samym ogrodzie :
A te już uchwycone w innych miejscach:
Sporadycznie widziałam zadbane krzewy ( drugie zdjęcie to grupa róż posadzona na skwerze u stóp pomnika Leonarda da Vinci)
Jak myślicie czy takie cudeńko może zjadać listki naszych piękności?
