No dobra, może i
szczawik byłam, ale saturatory pamiętam jak dziś (zwłaszcza ten pod "nowym domem towarowym" na Krakowskiej w Opolu

), nawet mały ręczny na naboje mieliśmy w domu. Smaku tego soku, co wtedy dolewali do wody, nie powtórzył jeszcze żaden producent! Pamiętam lody Bambino, a nad morzem Calipso, coli żadnej nie kojarzę, oranżadę jak najbardziej. I mleko w szklanych butelkach litrowych, śmietanę w małych i kolorowe aluminiowe kapsle. I kolejki za wszystkim (targając w wieku 10 lat 12kg cukru oberwałam uchwyt koszyka). Rodzice do dziś wspominają moje najbardziej nietrafione zakupy - w drodze ze szkoły zobaczyłam, że jest kolejka, więc pędem do domu po pieniądze i stać, a że przywieźli ziele angielskie w paczuszkach z opisem po rosyjsku... przeczytałam, że "pieriec", to brałam, nikt mi nie powiedział, że u nich "duszisty" to ziele angielskie

Przyniosłam prawie 30 paczuszek, więc zapas był na dłuuuugo

O i Katarzynki też pamiętam (to te pierniczki prostokątne z sześcioma "falbankami"?).
Pati przepraszam, ale się nie mogłam powstrzymać, już nie będę

Pewnie przygotowania uskuteczniasz, więc zajęta będziesz, ale "jak znajdziesz chwilę" (u nas to żart sezonu

), to pokaż, co puknęłaś
