Żanetko, Boguś, Zuza, Marku - fajnie, że wpadacie, zapraszam nieustająco
Czy ja mam 'rękę' do friczii, to nie wiem, w końcu to dopiero 3 lata

Ale fakt - szczęści mi się z nimi nieco lepiej, niż z litopsami, których się nie przyznam, ile uśmierciłam
W początkach mojego podglądania tego forum - jakieś 3 lata temu - byłam zachwycona konofytami, które pokazywały się w Waszych wątkach i marzyły mi się miseczki pełne serduszek z kwiatuszkami, żywymi kamieniami i takie tam. Ale po doświadczeniach z kamieniami w zasadzie odpuściłam sobie te klimaty. Paczka nasion do dziś leży niewysiana, a niedobitki litopsów rezydują gdzieś z boku.
Pocieszające jest to, że od ponad roku nie wypadł mi żaden, więc albo to znaczy, że się jakoś dogadaliśmy i już im robię, jak lubią (to ostatecznie potwierdziłoby kwitnienie), albo zostały najtwardsze sztuki, które są w stanie przetrzymać wojnę atomową
W każdym razie - jeżeli chodzi o przypołudniki, to bez szaleństwa wprawdzie, ale coś tam się zawsze gdzieś plącze, nie mówię im przecież 'nie', bo w końcu nigdy nic nie wiadomo
A dziś słonko wcześniej się pokazało, to turbinki się zachciały poopalać
Ten pewnie na jutro, już nie mogę się doczekać!
A to bez kwiatka, ale pokażę, bo fajne jest i lubię go, sama nie wiem za co
