Ewuś-Za
Cudne miejsce dziękuję

Takie komentarze bardzo mnie motywują i cieszę się, że to co robię może się podobać

Naparstnice są wspaniałe-nie mogę się na nie napatrzeć, chociaż dzisiaj przez bardzo duży wiatr nieco się powyginały, ale i tak są przepiękne. Taki miałam plan żeby ewentualne siewki poprzesadzać jesienią> Sama teraz też trochę wysiałam odgarniając nieco korę. Rozsypałam nasionka po wierzchu i przyklepałam ręką. Jeszcze nic nie widać, ale mam nadzieję że siewki się pojawią. Już sobie ogrodu bez nich nie wyobrażam

A co do kolana-to rzeczywiście, nigdy nie zastanawiałam się nad tym jak uszkodzone kolano uniemożliwia wręcz normalne prozaiczne czynności. No bo kto by się zastanawiał nad wchodzeniem po schodach. A co do pomocy, a raczej jej braku, to jestem przerażona. Nigdy nie czułam się tak bezradna> Może to też wynik tego, że nie mogę chodzić i sama załatwiać i poza lekarzami muszę liczyć na eMa żeby mnie woził, a on też biedny nie ma czasu. Heh jak to mój sąsiad powiedział: 'jak mnie ząb bolał to go wyrwałem i po kłopocie
Aniu, leżąc właśnie w moim centrum dowodzenia załatwiłam sobie USG i od razu po nim kontrolną wizytę na 18.06. Udało się w tym moim lux medzie, ale i tak uważam że to powinno być załatwione na miejscu w szpitalu, od razu po zdarzeniu. Przecież to nie jest żadne skomplikowane rzadkie badanie, no ale cóż ja biedna mogę zrobić. Kombinuję teraz jak to logistycznie rozegrać żeby mój eM nie brał urlopu. Zawiezie mnie przed pracą, ale jak ja później wrócę te 50 km i co zrobić z Kubą. Tutaj mam zagwostkę, ale jakoś sobie poradzę bo kto jak nie ja

Humor tracę raczej rzadko, a czasem robię po prostu dobrą minę do złej gry. Zawsze i wszędzie przyświeca mi powiedzenie, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Co prawda ostatnio mam więcej tego złego, ale potrafię się sama pocieszać i chyba o to w życiu chodzi żeby nie tracić nadziei i optymizmu i wtedy jakoś tam powolutku, ale zawsze jest do przodu. Czasem jednak popłaczę...

Jabłoń którą mi pokazałaś jest piękna, tylko że ja jedną ozdobną już mam i tak poza katalpą myslałam może o jakiejś wiśni, ale katalpa wygrywa ze względu na ozdobne cały czas liście. No i przyznam szczerze, że bardzo chcę ją mieć
Aniu dla Ciebie rojniczek, który zamierza kwitnąć. Wiem, wiem obok rośnie komosa, ale nie dałam rady jej wyrwać

A zresztą mój eM stwierdził, ze gdy już będziemy bardzo biedni to on będzie nam robił potrawkę z komosy

A nogę to mi odetnie i przetransportuje mnie przed kościół, żebym na siebie zarabiała. Ot głupie żarty mojego eMa

Ale teraz gotuje mi galaretę z golonki. Aż się boję co z tego wyjdzie
Sylwuś Jak się cieszę, że wróciłaś bo bardzo długo Cię nie było

Ja nie wiem co to się dzieje-jakaś totalna znieczulica panuje. Grunt, że udało Ci się pozytywnie rozwiązać sytuację z hormonami. Moja sąsiadka która od wielu lat leczy się na nerwicę od lekarki z miejscowej przychodni usłyszała 'ja psycholi nie leczę' gdy tamta poszła po receptę. Ja to bym na pewno nie wytrzymała i powiedziała tej babie parę słów do słuchu. Zwłaszcza że ta nerwica jest wynikiem uszkodzenia mózgu podczas porodu i objawia się tylko koszmarnymi wahaniami nastrojów. No cóż-wszyscy musimy jakoś sobie radzić. każdy jest zapracowany, zestresowany, zero wolnego czasu i potem panuje taka bezduszność i frustracja.
Sylwuś coś mi fotosik zastrajkował, nie mogę zdjęcia wstawić. Zrehabilituję się następnym razem
