Mariola!
Gdybym była przekonana co do tujki to już dawno bym ją tam wkopała. Mam dwie zadołowane z doniczkami od jesieni. W tym miejscu gdzie kończy się nasz płot jest kawałek ogródka sąsiadki gdzie zostały przerośnięte korzenie po usuniętym bzie i kawałek dzikiego bzu, który odbija odrostami. chcieliśmy pociągnąć ten płotek do końca ale pani nie zgodziła się na usunięcie tego kawałka bzu. Zrobiła kawałek ogrodzenia z kolczastych gałęzi róż,żeby koty nie chodziły i tak ma zostać... Z przodu nie widać tego "zakątka" ale mnie on drażni i coś muszę wymyślić, żeby to zasłonić. Zrobię fotkę w najbliższym czasie.
Grażynko!
Te kociaki mieszkały sobie na ogródku u u takiego starszego pana, który mieszka niedaleko i codziennie przychodził je dokarmiać ale bardzo przeszkadzały jego sąsiadowi. Do tego stopnia,że straszył pana odszkowaniem za "szkody" wyrządzone przez koty. Oczywiście ja też byłam winna bo dokarmiałam je pod nieobecność starszego pana i wcale się tym nie kryłam. Musiał je czymś skutecznie przepłoszyć gdyż przeniosły się na działkę w pobliże mojego ogródka.
Właściciele tego ogródka przychodzą tam bardzo rzadko ale już wiem ,że kotki im też przeszkadzają bo pousuwali pojemniki na jedzonko i zabili deskami uchylone okno altanki.
Chętnie bym je przygarnęła do siebie ale niestety moja czarna kotka skutecznie przegania inne koty. Udało nam się je częściowo wysterylizować. Tzn 3 sztuki ciachnięte a jedna z kotek zdążyła się rozmnożyć więc dojdą kolejne mordki do wykarmienia.
Różowa różyczka to krzaczek wysokości ok 1 m. Rozrósł się od czasu jak zaczęłam im dogadzać i obsypał niesamowitą ilością pączków.
Zdjęcie z ubiegłego roku
Dzisiejsze zdjęcie różyczki
