Hurraaa !!!!!!!......
......słonko wyszło chociaż na chwilę i nareszcie przestało padać.
Loki - Ty możesz sobie na to pozwolić.
U mnie niestety taki eksperyment nie wyjdzie, nie ten klimat.
Może następnym razem mi się uda o ile jeszcze ten następny będzie.
Jadziu - dzisiaj przestało wreszcie.
Ale podobnie jak u Ciebie wszystko wbite w ziemię i trzeba będzie po kolei wszystko podwiązywać.
Majorowa - unigrunt powiadasz ?
Kuchenne fugi mnie strasznie wkurzają, bo po kilkunastu latach domyć ich nie sposób.
Dzięki za podpowiedż.
Danusia - zobaczymy co będzie dalej.
Wiesz, że ona z odzysku i musi się najpierw zregenerować.
Zobaczymy jak jej to pójdzie.
Zakupy zrobione, wiec humor też Ci się poprawił na pewno.
Elwirko - już się pokazało, chociaż to tylko przebłyski.
Ale dobrze, że wreszcie bez deszczu.
U mnie też azalie i rho do pościnania.
Wyglądają masakrycznie.
U mnie szkody tylko w ostatnich tulipanach, kilka gnijących paków na różach, poprzewracane i przygięte mocno do ziemi rośliny.
Będzie robota głupiego czyli wiązanie do podpór.
Martuś - kwitną i w zasadzie to teraz już każdego dnia będzie więcej.
O ile nie wejda jakieś choróbska albo szkodniki.
Oprócz mszyc oczywiście bo te drobiazgi jakoś te deszcze nieżle przetrwały.
Maryniu - u mnie nie całkiem, ale nie padało chyba.
Już zabierałam się do renowacji i gdzieś mi gips przepadł.
Więc może masz rację, machnąć ręką na to i niech się sama patynuje po swojemu.
Tylko czy wytrzymam patrząc na ta ospę ?
No a teraz przegląd strat i małych radości.
Najpierw straty -
.....azalie i rho do wyciecia.....

wygląd okropny, nie mogę na nie patrzeć a tak się dobrze zapowiadało.
Tulipany jak nie połamane to z nadgniłymi płatkami i w ciapowatej pozycji......do wycięcia.
Róże.....kilka podgryzionych pąków .....mnóstwo mszycy na końcach a jeszcze więcej na porzeczkach.
Maliny właśnie zaczynały kwitnienie kiedy zaczęło padać, więc może nie być owoców.
Mączniaka na razie nie zauważyłam, ale trzeba być czujnym.
Od razu trzeba będzie zacząć walkę z ślimakami bo wylazło tego paskudztwa sporo.
Kosy i sikorki wyprowadziły młode a to znaczy, że w tej walce będą mi pomagali sprzymierzeńcy.

Całe zasilanie diabli wzięli bo odpłynęło z wodą i trzeba będzie na nowo zasilać.
Powojniki przetrwały i na razie uwiądu nie widać.
Dość o stratach / nie są tragiczne / więc teraz nowości na świeżo z ogródka.
Liliowce wypuszczają pędy kwiatowe....
Wprawdzie to pierwsze jaskółki ale zaczynają się tu i ówdzie pokazywać.
Sporo róż w blokach startowych do kwitnięcia i lada dzień zakwitną.
Niech tylko słonko przyświeci i temperatura wzrośnie.
Czas na fotki.
Kilka tych na straty.....
Te przetrwały bez większych problemów.
Pierwsza dama różana w rozkwicie.
Fruhlingsmorgen jedna z najwcześniej zaczynających kwitnienie.
Mimo ciągłych deszczy wygląda całkiem dobrze.
Druga wiosenna jeszcze pani to
Nevada.
Mimo że straciła pierwsze kwiaty to ma sporo pączków i będzie jeszcze długo kwitła.
Zapach wynagradza długie oczekiwanie na kwiaty a widok panny młodej w kwiecistym welonie jest wart każdej ceny.
Chartreuse de Parmee - róża z odzysku jeśli można tak powiedzieć.
Ze słabą strefą, ale w doniczce rośnie dobrze.
Wydała kwiat bardzo duży, pachnący o pięknie ułożonych płatkach.
Ciekawa jestem jak sobie poradzi w dalszej części sezonu.
Na pewno jednak nie zostanie wsadzona do ziemi.
Mme Ernst Calvat historyczna dama.
Pełna wdzięku i zapachu starych róż.
Nowy nabytek z jesiennych zakupów.
Już pokazuje swoja siłę i mimo pierwszych trzech kwiatów wypuszcza nowy pęd.
Widać w niej siłę i chęć do życia w każdych warunkach.
I kolejka chętnych do kwitnienia.....
