Aniu sweety umieścimy tę panią w eksponowanym miejscu
Dziś spacer do lasu był dość urozmaicony. Pogoda może nie najlepsza, ale nie padało i nie wiało. Zatem wyszłyśmy bez obaw (Kredka nigdy nie ma obaw, jak już jest za bramą) i ruszyłyśmy świńskim truchtem w gąszcze. Ptaki tak śpiewały, że aż strach, choć momentami w lesie panował półmrok.
Tu króciutka próbka tych odgłosów natury, niestety pod koniec rozwarczał się samolot... Obraz możecie sobie odpuścić
https://www.youtube.com/watch?v=VMpv-gv8YEc
Ludzi praktycznie brak poza kilkoma zajadłymi biegaczami. Mniej więcej w 1/ 3 trasy zaczęło mżyć, ale cóż to za problem. Doszłyśmy do najdalszego końca trasy, zawróciłyśmy i znów lekkim biegiem w innym kierunku. Potem dziarskim marszem a następnie spacerkiem, bo Kredka skubała sobie trawki na poboczu. Lekko pociemniało, więc przyspieszyłam kroku, zatrzymałyśmy się przy mostku nad rowem z wodą i wtedy usłyszałam narastający szum. Myślałam, że to wiatr się zerwał, ale za mną po prostu zbliżała się ściana wody...
Stanęłyśmy nieco bezradnie pod klonami, ale za chwilę potoki wody dotarły do nas i lunęło!
Po krótkim wahaniu dałyśmy susa spod klonu i przedzierając się w strugach wody, usiłując nie wywalić się na śliskim błotku, dobiegłyśmy do miejsca piknikowego, gdzie stoją drewniane wiaty z ławkami. Wskoczyłyśmy pod jedną z nich i siedziałyśmy tam jakieś 15 minut w okropnej ulewie szalejącej dookoła. W końcu ogłuszający szum deszczu zaczął cichnąc i pojawiła się nadzieja, ze będzie można wyjść ze schronu. Od strony południowej zaczęły przebłyskiwać jaśniejsze placki na niebie i postanowiłyśmy wyleźć. Zrobiłam może 5 kroków w stronę ścieżki, a tu nagle błysk i niemal jednocześnie rozległ się grzmot z pomrukami tuż nad naszymi mokrymi grzbietami. Ruszyłyśmy biegiem jak na komendę ale uderzenie pioruna już się nie powtórzyło. Przy wyjściu z lasu czekało na nas śliczne, wesołe, cieplutkie słoneczko...
Zdjęcia sa tylko z początku wycieczki, bo potem telefon zdechł.
Ta roślinka występuje w sporej ilości na fragmentach pasów zieleni na osiedlu. Nie wiem co to, ale mądre ludzie pewnie podpowiedzą
Nie wiem, czy to widać, ale w lesie mamy także jabłonie.
I takie coś, chyba z obrazkowych.
Jak wróciłyśmy, w ogrodzie było tak:
Oczywiście pranie pozostawione na tarasie zamokło doszczętnie...