Iwonko/Heliofitko, no jak widzisz aparatom się powodzi
A co do mrozów to też miałam nadzieję że ogród w lesie, osłonięty od otwartej przestrzeni domem, jakoś sobie poradzi. Ale stało się tak tylko częściowo. Winobluszcz, który miał służyć jako osłona, poległ. I tu się nie dziwię. Ale szkoda mi Rh i perukowców.
Ogrody w weekend zwiedziłam naprawdę ciekawe. Najpier byłam u Justi. Ogródek może niezbyt duży ale wypieszczony i bardzo dopracowany. Główną ozdobę stanowią róże, więc jeszcze trzeba poczekać. Ale teraz widać szkielet nasadzeń co jest równie ciekawe. No i cudnie kwitły Rh. Generalnie bardzo przyjemny domek i okolica
Drugi ogród to stepy Marysi/Mufki. No tu to już mogła ogrodniczka poszaleć i poszalała

Pojechałyśmy razem z Justyną i spędziłyśmy bardzo sympatycznie. Ależ Marysia wykonała ogrom pracy żeby osiągnąć tak spektakularne efekty. I nie spoczęła na laurach. Ciągle tworzy nowe, fantastyczne rabaty, do czego zdecydowanie ma talent. Wróciłyśmy obładowane prezentami, szczególnie ja

A ponieważ Marysia ma wielkie serce to oddałaby ostatnią roślinkę, żeby komuś sprawić przyjemność. Z trudem ją powstrzymałyśmy od przekopania ogrodu.
Marzenko, opowiedziałam już Iwonce o weekendowych ekscesach

Warto te miejsca zobaczyć, nie wspominając o ogromnej gościnności koleżanek.
Ja też aparatowi zazdroszczę, jeszcze w takim miejscu nie byłam. Ale tak
na chłodno,
jak to pasuje w tym miejscu 
wytrzymać prawie 40 stopni w niesamowitej wilgotności powietrza to jest prawdziwy hard core
Annes, niestety, jak pisałam, to aparat tam był

no dobra, zabrał ze sobą mojego M

Mnie w życiu takie przyjemności omijają. Zdjęcia dopiero przeglądam. Może uda mi się jeszcze coś ciekawego wyłuskać bo mój ślubny zdjęcia robi jeszcze gorsze niż ja
Dorotko, nie wiem nic na temat takiego sierocińca ale przeprowadzę wywiad z uczestnikiem wycieczki i dam znać

Ja chyba wolę bardziej cywilizowane miejsca, czytaj, gdzie człowiek nie musi co pół godziny biegać pod prysznic
Aage/Aga i tu trafiłaś w sedno

Zauważyłam, że odkąd gospodarzę w swoim lasku, nie ciągnie mnie już tak bardzo na zwiedzanie świata. Tak dobrze czuję się u siebie, że nie mam oporów żeby pakować M i odwozić na lotnisko, tak często jak on tylko chce

Uwielbiam ten brak nad moimi poczynaniami...
To wróćmy do tych bardziej swojskich klimatów

azalia Soir de Paris w zeszłym roku obsypana kwieciem, w tym mróz jej nie pozwolił

kępy kocimiętki od Marysi/Mufki
