Cześć, witajcie!
Ach, ten maj i jego zielone uroki! Tak potrafią człowieka omamić, otumanić, owinąć zielenią, oszołomić kolorami i ptasim śpiewem, że zapomina o własnym wątku.
Ale wiadomość dnia, przekazana przez pana Horczyczaka jest taka, że już koniec majowych przymrozków!!
Maj zaczął się na Kaszubach, gdzie udało się i napracować rzetelnie, i posadzić co nieco, i nacieszyć doborowym towarzystwem, i nawet (pierwszy raz od niepamiętnych czasów!) przykładnie się upić...
Powróciwszy do siebie spojrzałam krytycznym okiem na zielone pokoje i na stojące w donicach dwie wymarzone brzozy Doorenbos, no i, żeby je posadzić, trzeba było wywalić podsychającą tuję Aurea Nana, z której była taka Nana, jak ze mnie baletnica, ogromna wyrosła
. Pół dnia mi to zajęło, ale brzózki rosną. Kupiłam też wymarzoną kalinę japońską Mariesii i po co? Z nią dopiero mam problem, no naprawdę, naprawdę nie ma na nią miejsca, a potrzebuje 2x2 m. I co ja teraz mam zrobić z tym spełnionym marzeniem
.
Ewo, z Ciebie faktycznie prawdziwy naturszczyk. Podoba mi się Twój majowy plan. Ciekawe, czy udało Ci się wytarzać na tym łonie...
No nie,
Muffinko , jeśli Cię moja relacja zniechęci do oczka wodnego - będę niepocieszona. Taka robota trafiła mi się pierwszy raz, a oczko mam już 13 lat (z roczną przerwą). Pracy było 1/5 dnia, a radości z jego posiadania o ileż więcej. Już woda jest czysta, odbija niebo, śmigają po niej nartniki, pluskają się jakieś żyjątka, koty i ptaki wodę piją, a lada dzień zakwitnie lilia wodna.
I ta optymistyczna szala powinna przeważyć. Muszę tylko coś wymyślić na zamarzanie wody, żeby to, co w niej żyje nie dusiło się pod lodem, bo stąd te kłopoty.
Dzięki,
Agness, dziś też pochodziłam sobie po Twoich wstążeczkach, odnotowałam wielką kolekcję żurawek, wpiszę się niebawem. A póki co -

.
Alicjo, nawet nie wiedziałam o istnieniu śpiewających sióstr
Leah and Chloe. A co kierowało moimi dziećmi przy wyborze imion, tego nikt nie wie

.
Kaliny bardzo lubię. Mam cztery koralowe, Burkwooda, hordowinę
aurea,no i teraz jeszcze
Mariesii. Masz rację, angielska i Burkwooda podobnie wyglądają i podobnie słodziutko pachną.
A ta moja nowa to prawdziwa gwiazda. Niech no tylko znajdę jej dobre miejsce...

.
Marysiu, ta stojąca woda miała do tej pory zdolność oczyszczania się własnymi siłami, tj. siłą roślin i ślimaków (błotniarek stawowych). Teraz, po łagodnej zimie miałam wrażenie, że utopił się tam i uległ rozkładowi co najmniej hipopotam

, i czyściciele nie mogli sobie z nim poradzić.
Jeśli idzie o kosmosik - kurdupelek, to niestety nazwy żadnej nie miał, a ładny, drań

.
Oj, tam,
Sweety, nie myśl za długo, tylko wykopuj sobie kałużę, zobaczysz, ile daje radości, nawet niewielka.
Witaj,
Majowa, dobrze piszesz. Bądźmy zdrowi i szczęśliwi. Bogaci niekoniecznie, wszak pieniądze szczęścia nie dają. niech będzie tylko parę groszy na roślinki...

.
Odkryłam polski cydr (pyszny i orzeźwiający) i wznoszę nim toast za Twoje zdrowie

.
Izo, chcesz koniecznie oberwać

? Masz bywać i szlus.
Słyszałaś, że już przymrozków nie będzie? Odetchniesz Ty i Twoje bylinki.
U mnie ucierpiały tylko pierwsze listki hosty
plantaginea.
Tak się śmiałaś, że przewidywałam spotkanie w RENKu, a na to się właśnie zanosi. Lilijki zabierz ze sobą...
Witaj,
Sławku!
Moja glicynia zakwitła wszystkimi pięcioma kwiatkami
po ośmiu latach, a u Basi, kupiona w tym samym czasie, dotarła do dachu i oblepiona jest tysiącami kwiatów!!! Może zamiast przesadzać - przytnij ją, one to lubią.
Słusznie otworzyłam butelkę cydru, w sam raz, żeby uczcić wizytę
Karo 
.
Witaj, witaj

.
Mądrze radzisz, ale pompa, to takie bezduszne urządzenie, a tu trzeba było wyłowić i ocalić ślimaczki wodne i mnóstwo różnych wijących się w wodzie żyjątek. Ta najcięższa robota zajęła mi pół dnia, ale już na trzeci dzień woda się wyklarowała i dno przez nią widać

. Te 100 zł wydam pewnie na jakieś urządzenie zapobiegające całkowitemu zamarzaniu wody.
Do formy wróciłam nazajutrz, ale Voltaren zawsze mam przy sobie, bo on jest najlepszym przyjacielem ogrodnika, który nie zna umiaru w robocie.
Serdeczne pozdrowienia

.
Dzięki,
Keetee 
. Dobrze, że jesteś, weselej z Tobą. Tylko gdzie wątek

.
Jakoś mi do Lidla nie po drodze, może w przyszłym roku kupię sobie tibuchinę, bo taras mam zapchany

. Ale Twoją chętnie bym obejrzała...
Ambo, przy czyszczeniu oczka najlepszym narzędziem okazał się stary durszlak. Wybierał fuzel, a przepuszczał żyjątka. Twoja kałuża na moje oko jest sporo mniejsza, więc aż takiego trudu nie będzie wymagała. Życzę słońca, ciepła i szybkiego internetu.
A teraz historyjka obrazkowa dla wszystkich odwiedzających zielone pokoje.
Ten facet zapewnia mi wspaniałe doznania dźwiękowe. Koncertuje codziennie do utraty tchu. Mój osobisty zapiewajło.
Moje osiągnięcia parapetowe: wyhodowane z suchych marketowych bobków liatry kłosowe.
Zagajnik werbeny patagońskiej w skrzyneczce. W naturze troszkę mniejsze, ale ta ilość!
Cała moja kwitnąca gałąź glicynii, Byłam zła, że nie jest biała (taka miała być), ale ten bladzioch zaczyna mi się podobać.
Azalia, powinna być różowo biała. Takie pączki, to cud przy naszej katastrofalnej suszy.
Prześliczne iryski Truly.
Dwie jabłonie, duża i mała.
Zielone pokoje.
I na dobranoc mój ulubiony tytułowy pluszak, Ibrakadabra.
Jutro zaczynam indiańskie tańce i zaklęcia, które sprowadzą upragniony deszcz, bo już nawet tuje schną
.
Dobrej majowej nocy - Jagoda