Phacops pisze:dochodzę do wniosku ze do kwitnienia ważniejsze jest wystawienie na powietrze w sezonie. Zimowanie w chłodzie pomaga ale i bez niego też się obejdzie. Tyczy się to odpornych gatunków. No oczywiście o ile ktoś jakoś specjalnie nie zakatował rośliny w sposób szczególny.
Będę jeszcze czekać oczywiście

Ale widzisz, ty miałeś ją od kogoś, kto w miarę ją hodował, a ja z kwiaciarni a wcześniej szklarni, więc wiadomo, jakie te roślinki są. Mam nadzieję, że z opóźnieniem ale da radę. I tak ją bardzo lubię, więc jej nie porzucę

Może teraz więcej słonka będzie. Monsun już przeszedł więc część u mnie wyleci jutro na balkon.
Phacops pisze:Co do wełnowca to bez chemi się nie obejdzie.
Próbowałam metody termicznej, ale robiłam to na oko i możliwe, że za chłodną wodę miałam. Ja stosuję metodę kombo, bo faktycznie są takie zakamarki, że o matko... Wyobraź sobie, że walczyłam na Pachycereusie i jeszcze nie sto procent zdechło. Roślinka była po kupieniu wymyta, niestety dziadostwo później ją dopadło i siedziało w korzeniach. Zauważyłam dopiero, gdy stwierdziłam, że coś ją wsysa, bo na pęd nie wyszły skubane. Był szorowany szczoteczką do zębów, leżał w gorącej wodzie z ludwikiem, a potem się suszył ze dwa tygodnie bez podłoża. W między czasie roślina oczywiście wessała się nieco, ale mimo to skądś jeszcze wylazły. Była zima, więc był podlewany jedynie spryskiwaczem ze środkiem zabójczym (także z działaniem kontaktowym). Jeszcze za mało... W końcu wsadziłam go do ziemi, bo już stwierdziłam, że więcej nie wytrzyma i podlałam chemią. Roślina mega odżyła, aż się zdziwiłam, ale jeszcze siedzi na niej to dziadostwo. Więc wciąż trzeba podlewać i zdejmować. Bo samo podlewanie nie wystarczy. Coś jak z karaluchami ;] jeżeli nie zabijesz jak widzisz, to twoje opryski mogą akurat ich nie trafić. Dlatego chcę wyrzucić też je na balkon, gdzie mam naprawdę patelnię

na takim jednym blaszanym parapecie, okno z wystawą zachodnią. Lesze też doradził więc niech się pieką!
Pokaż swojego Echi ancistrophora
