Z tego, co mnie się wydaje to nie sa tarczniki, to jest albo pozostałość po szkodnikach (jak mówisz, takie miałaś po zakupie) albo zwyczajne przypalenia, które otrzymałaś "w spadku". Ja też kiedyś kupiłam krasulkę (wiem, że nasz Tomek nie lubi, gdy tak mówimy, ale grubosz zazwyczaj kojarzy się z Crassula ovata, a ja mam tu na myśli "Morgan's Beauty") i też była cała w plamach rdzawych. Przetrwały zdrowe, wyrośnięte nowe liście, bo tamte po prostu oderwałam, nie wiedząc co to jest i czy może się rozprzestrzeniać. Tobie mogę zasugerować to samo - odetnij tamte "rdzawe" liście, pozostaw tylko zdrową część. I oczywiście chemia profilaktyczna, bez tego w sezonie możesz nie ustrzec się szkodników.
Głowa do góry - jak nowa część jest zdrowa, to i roślinka przeżyje
