Aniu, dla mnie też narcyzy to kwiaty nr 1

. Co roku dokupuję jakieś cebule, bo niestety nie wszystkie przeżywają. Zauważyłam, że nie lubią latem, kiedy już pozamierają im liście, nadmiaru wilgoci. Najlepiej jakby w tym miejscu zostawić pustynię, niestety na małej działce rosną obok nich inne rośliny i podlewać trzeba

.
Marysiu, niech dobrze rosną i cieszą oko. Chociaż podziwiam Cię, że chciałaś wydmuchrzycę. Po moim jesiennym wykopaniu jej, pousuwałam rozłogi a tu tymczasem kilka dni temu zauważyłam charakterystyczny czubek pędu. Jak zaczęłam kopać, to musiałam zrobić dół na sztych łopaty i znalazłam kilka rozłogów

. Boję się, czy jeszcze gdzieś mi się coś nie ujawni

.
Uwielbiam narcyzy, zarówno na działce jak i w wazonie. Rzodkiewki jak już nabrały wielkości konsumpcyjnej, to jeszcze szybciej rosną - tym bardziej że wyrywam tam gdzie większe zagęszczenie. Dzisiaj wycięłam także dwie sałaty ze szklarni, są już całkiem, całkiem, choć główki jeszcze nie wiążą

.
To jeszcze raz narcyzy

.
Marysiu (Marysiaaa), Moniko, część tych pięknych odmian narcyzów zakupiłam jesienią w Biedronce, bardzo jestem z nich zadowolona.
Dorotko, u mnie też jeszcze trochę odmian narcyzów jest w pąkach. No i dobrze, bo przynajmniej dłużej będą cieszyć oko. A krągłości, zwłaszcza po zimie trochę jest. Jestem na samym górnym skraju normy, tylko że te kilogramy nie są równomiernie rozłożone. Ale przy wiosennej robocie już zjechało 2 kg (trochę ze wspomaganiem, bo kupiłam tabletki z jagód Acai)

. Sałata jest właśnie świetna na odchudzanie, bo ma bardzo dużo błonnika i (dla organizmu) minusowe kalorie

.
Wandziu, zapraszam na sesje narcyzowe. Ale dlaczego u Ciebie nie chcą, przecież one naprawdę są mało wymagające

.
U Ciebie też bywam, ale w charakterze skrytoczytacza

.
Portreciki narcyzowe mi się skończyły, to trochę innych kwiatków. Moje ulubione sasanki. Dopiero zaczynają pokaz.
Teresko, też miałam kiedyś takiego najzwyklejszego narcyza. Niestety był na trasie nornicy

. Moje pomidorki też na razie w paletce wielodoniczkowej, jeszcze muszą podrosnąć zanim przesadzę je w większe kubki, ale wczoraj dostały już eksmisję na zamykany balkon, niech się hartują

.
To jeszcze coś innego. Zawilce greckie blanda (dokupiłam im wiosną rodzeństwo w kolorze różowym, ale jeszcze nie wylazły z ziemi) i miłek wiosenny.
A dzisiaj pojechałam na działkę, mimo że zapowiadali możliwość deszczu. Po drodze zakupiłam nawozy, które zalecono mi po analizie gleby. Po drodze zaczął siąpić deszczyk, ale nic to. Zajechałam i wzięłam się do roboty, a deszcz padał, chwilami mocno. W końcu miałam włosy mokre i polar na plecach też, więc wyciągnęłam pelerynę przeciwdeszczową (taki płaszcz w kolorze żółtym, ale ciężki, sztywny i niewygodny) i robiłam dalej. Mierzyłam kawałki warzywnika i odpowiednio do powierzchni obliczałam i odważałam nawozy - jak w aptece

, posypywałam ziemię, kopałam na pół szpadla i zagrabiałam. Upier...iwa robota, ale doszłam do wniosku, że właśnie przed deszczami które zapowiadają na ten tydzień, trzeba to zrobić, żeby te nawozy miały możliwość się rozpuścić

. I jestem z siebie zadowolona, że w końcu to zrobiłam - a zabierałam się do tego od kilku tygodni, jak pies do jeża

.