Nie śmignę w górki Krysiu. Jeszcze jakieś dwa miesiące muszę koczować na balkonie i w międzyczasie czekać na telefon z kliniki. A jak zaproszą, to trzeba jechać i dać się wykazać młodym kardiochirurgom. Potem ma być już tylko lepiej.
Dziś wrona siwa chciała przepędzić grzywacza i dobrać się do wysiadywanych jajeczek. Gołębica wytrwała, choć w sukurs wronie przyleciała sroka. Małe ptaki nie mają szans, już po jajeczkach w szpaczej budce.
A na moim benjaminku pojawił się... kot.
