Witajcie Kochani! Około metrowy wykop wlazł mi w kręgosłup i chodzę jak pokręcona

Normalnie pewnie skwitowałabym, że to ból z tych przyjemnych. Niestety praca z kilofem poszła zupełnie na marne. Moja glina nigdy się nie kończy

Zawartość taczki (80% kamieni i 20% gliny) wylądowała z powrotem w "testowym dole". Po południu wspólnymi siłami wykopaliśmy korzenie tui, jałowca i świerka. Pod płotem przy berberysie, w miejscu wykopanej maliny miał zostać posadzony Charles Austin z hortensją Magical Moonlight, dostanie jednak towarzystwo co najmniej jeszcze 5 innych róż. To nie jest miejscówka na hortensję - tak suchy teren u mnie na wagę złota
Oceniłam też, że pod tujami 4 miejscówki będą się nadawać dla róż, zobaczcie sami - 4 doły suchutkie, odpada niestety jeden:
Niestety o różance za rabatą pod wiązem mogę zapomnieć. Co nie znaczy, że przywrócę do życia trawnik

Byliny powinny sobie tu poradzić

Poszerzę natomiast różankę pod tujami w stronę sosny - tam zdecydowanie bardziej sucho. Najgorszy dylemat mam z Krasnalami, dwa już rosną. Rabata jest podłużna, Krasnale miały "iść gęsiego" w stronę altany, ale to na dłuższą metę ta miejscówka w ogóle nie ma racji bytu. Mam wstępny pomysł na zastępczą miejscówkę dla nich - jest totalnie beznadziejna, mniej nasłoneczniona, ale za to... sucha
Puste miejsce po wykopaniu tui też jest suche, zatem tylko je brać w różane posiadanie

(jałowiec i tuja od dołu
wyliniałe, ta co tu rosła zabierała całą przestrzeń dusząc jałowca, rododendrona i tujkę, a jak widać z tyłu jeszcze cis, kolejny jałowiec i strzyżona kolejna tuja...)
Róże z Flo dotarły krótko przed zmierzchem, zdążyłam je zadołować w nieczynnym jeszcze warzywniaku i na
daliowisku:
W irgach rozkwitł pierwszy żonkil:
Szafirki już już prawie
Ale najbardziej zaskoczył mnie clematis Purple Spider - po deszczu puścił pąki kwiatowe:
Dziękuję Wam raz jeszcze za otwarcie oczu - lepiej teraz narobić sobie podwójnej pracy, niż za rok płakać na straconymi królewnami
I pamiętajcie - szanujcie swój piasek czy co tam macie w ogrodzie, bo nie ma nic gorszego niż zlewna glina (przynajmniej dla róż)
Iwonko - szukałam, co prawda pobieżnie, nic konkretnego nie znalazłam. Myślę, że w grę wchodzi jedynie porządny drenaż...
Grażynko - podniesienie rabat też brałam pod uwagę, ale nie wszędzie się da, żeby rabaty również jakoś wyglądały. Muszę sobie wszystko rozpisać i sprawdzić, ile róż upłynniłam na nowych miejscach
Aguś - glina jak glina i to nie ona jest problemem, tylko wysoki poziom wody gruntowej. Za moją działką na nieużytku rośnie głównie sit i olchy, brakuje tylko plantacji ryżu
Majko - kombinuję jak tylko się da, wizja zmarnowanych róż pomogła mi nagle wyczarować nowe miejsca

Cóż, sama jestem sobie winna - przecież już w ubiegłym roku widziałam, co działo się w niektórych dołach..
Ewuniu - obawiam się, że podniesienie rabaty tylko o 20 cm niewiele da w tych miejscach, gdzie najdłużej stoi woda. Może przesadzam i dmucham na zimne, ale to zweryfikuje czas, bo na lekko bagiennym terenie rośnie Graham Thomas i Giardina. W największym bagnie rosła Rhapsody, która sama wiesz, jak skończyła. W tym roku nie chcę już popełniać takich samych błędów, dlatego jak najwięcej róż umiejscowię na mniej zlewnym terenie. Na każdą różę liczę nawet więcej niż 50 litrów - rok temu zużywałam na jedną więcej niż jeden worek. Dziękuję
Aniu - witaj u mnie!

Sama gleba jest ok, ale już w połączeniu z tak wysokim poziomem wód gruntowych to już niestety zabójstwo dla naszych panienek.
