oczywiście jestem, ale cicho siedzę, bo niewiele się do tej pory u mnie działo. Niestety, praca i obowiązki rodzicielskie pozwalają, jak na razie, na prace w ogrodzie tylko w weekendy.
W związku z tym, dzisiaj wzięłam urlop (od jutra pogoda ma się nieco zepsuć, a znudziło mi się już oglądanie wiosny li i jedynie przez okna!) i cały, calutki dzień spędziłam w ogródku. Niby mała rzecz, a jak cieszy!
Przede wszystkim podcięłam jabłonie - najwyższy już był czas:

Zainaugurowałam warzywnik, widoczny za jabłonkami na tym zdjęciu; wysiany koper, szpinak, rozmaite sałaty, marchewka, pietruszka....
Zgleboryzarkowałam i uporządkowałam dwie nowe rabaty, różaną (tu jeszcze w trakcie porządkowania):

i przeznaczoną dla dalii:

w tym roku stwierdziłam, że nie będę upychać dalii na rabatach, między stałymi nasadzeniami. Ani nie mają wystarczająco miejsca, ani nie wyglądają ładnie. Stanowczo zasługują na lepsze traktowanie, dostaną więc własną rabatę. Przygotowałam ją przy zboczu piwniczki, które osłoni dalie przed wiatrem i ewentualnym zimnem, jest słoneczna, ale nie "na patelni" - powinno być im tu dobrze.
Tym samym, rabata "u stóp piwniczki" nieco się rozrosła:

Tu z przodu jest jeszcze miejsce na fioletowe róże, Hippolyte i Nuits de Young. Jak widać, konsekwentnie realizuję plan marginalizowania roli trawnika w ogrodzie...
Róże natomiast zdecydowanie ogłosiły wiosnę. Tu dwie najszybsze, Biedermeier:

i Heidi Klum

Wiosenne cebulowe zasadniczo wyglądają tak:

lub tak:

a nawet tak:

Krokusy zaczynają przekwitać, ale nie można o nich nie wspomnieć:


Orliki już całkiem spore:

i ostróżka:

Mam tylko nadzieję, że zapowiadane ochłodzenie im nie zaszkodzi...
Nie da się jednak nie zauważyć, że jest bardzo sucho, ziemia jak popiół. Oby zmiana pogody przyniosła deszcz, bardzo jest potrzebny.
Reasumując - jestem dotleniona, obolała, przypieczona marcowym słońcem

Miłego wieczoru życzę!