Kochani, właśnie wróciłam z pracy. Jak co tydzień "happy wtorek" czyli dzień szkoleniowo - naradowy. Padam ze zmęczenia bardziej aniżeli się ciężko napracuję w ogrodzie. Nic to, skrobnę choć parę słów...
Beatko z pewnością masz rację, "czujne oko" zawsze wypatrzy coś do zrobienia! Choć mam taką nadzieję, że kiedyś wezmę i leżaczek pod pachę i powędruję na trawkę. Myślisz, że się łudzę?
Aga ja chyba inaczej nie umiem już pracować, a że teren spory, to i rozmach być musi. Byłby może i większy gdyby tylko środków starczało, oj, poszalałabym. Ja to zwyczajnie lubię. Z planowaniem chyba robię już jakieś małe postępy, jeszcze nie idzie mi to całkiem dobrze, ale jakiś progres widać. A co do zapinania na ostatni guzik - tak już też mam, nie lubię rozgardiaszu, porozrzucanych doniczek, no i całego syfu, który się robi podczas kopania, ale da się pracować w miarę czysto. Kiedy będzie nieporządek nawet najwytworniejsza roślina nie zachwyci swą urodą mając taką oprawę.
Reniusiu Ty też przecież naginasz u siebie jak cyborg. A co do róż... obyś miała rację i może jakoś wyczaruję dodatkowy fundusz
Agunia - Agness u mnie wprost przeciwnie, wrzosy wymarzły, a wrzośce na wydmuchowisku, wbrew wszystkiemu pięknie się rozrosły, no i kwitną niemal od lutego! U mnie warunki podobne, rano skrobię autko, a po południu ganiam w samej bluzeczce. Też jestem ciekawa tych "moich" pustaczków!
Iwonko obrazki mają chyba z 6 lat, ale ta kępa była dzielona bodaj z 9 razy... rosną jak opętane, latem pojawiają się całe kolby pięknych kulek. Bardzo je lubię, bo kiedy na przedwiośniu jest jeszcze łyso, one szaleją listkami w oryginalny deseń. Również pozdrawiam wiosennie.
Ewciu nic się nie martw, obrazki podzielę po raz kolejny

a masełka już i tak nie używam, to muszę zrezygnować z czegoś innego żeby te róże dokupić, tylko z czego? Hmmm
I na koniec kilka białych, hortensjowych wspomnień
