infekcja była zbyt wysoka jak dla mnie.... to już musiałem przywlec z marketu bo paskudztwo narobiło mi bałaganu na całej linii...
planowana kąpiel przyniosła efekt ale na kilka dni. Co prawda nie zrobiłem tak jak Andrzej, że kilka takich kąpieli - stan infekcji i że tak powiem "martwicy" opuncji sugerował, że ma już dość. Chociaż na przyszłość będę mądrzejszy
wyciągnąłem moje dzieciaszki z pudełek po częściowym przyzwyczajaniu do światła i taki oto widok:
tam gdzie te brązowe linie - było tego świństwa najwięcej - tam też szczególną uwagę zwróciłem czyszcząc patyczkiem:
.
dalej to mnie nawet zadziwiło jak potrafią przesiedzieć niemal w ciemności przez całą zimę:
przypominam wszystkim, że wracam do pasji i takie zimowanie to była dla mnie przygoda pierwszy raz w życiu
także biorąc pod uwagę Wasze uwagi starałem się do nich stosować:
pierwszy moim oczom wyłoniła się mała rodzinka

:
potem zaczęły się wielkoludy.
głowa cała i bez żadnych problemów ale nóżka coś mi się nie widzi:
ten był złamany - korzeń wypuścił to go zasadziłem - urósł mi od tego momentu gdzie się kolce zaczynają:
i teraz pytanie za 100 dolarów - tego delikwenta zaatakował wełnowiec - jakoś sobie z nim poradziłem biorąc pod uwagę środek najbardziej dostępny - spirytus - czy popełniłem gdzieś błąd???
