Witaj Madziu przegladając dzisiejsze posty trafiłam i do Ciebie i już na samym początku z zachwytu chyba tak wyglądałam .Jak Ty dużo wszystkiego masz a szczególnie krzewów ozdobnych,z których część /musze się przyznać/ nigdy nie widziałam. Taki duży teren i tak ładnie zagospodarowany.Zachwyciła mnie żółta piwonia bo też nigdy jeszcze się nie spotkałam.
Będę jeszcze do Ciebie zaglądała i śledziła twoje poczynania oraz czytała Twoje fachowych porady
Madziu, ależ Ty masz przestrzenie ogromne, piękne widoki ale też mnóstwo pracy. Rododendrony podziwiam, mają mnóstwo pąków, będą kwitły że ho ho. Te zielone ogrodzenia wokół drzewek to z powodu zwierząt?
wszystko wskazuje na to, że wszystkie magnolie będą ładnie kwitły, nawet wrażliwsze odmiany mają nieuszkodzone pąki. W tym roku doczekam się pierwszych kwiatów magnolii japońskiej, którą mam od trzyletniej siewki - już późnym latem odkryłam zawiązane pąki kwiatowe.
Krasna,
dziękuję za odwiedziny, zapraszam kiedy tylko zechcesz.
Pepsi,
tajemnica rododendronów polega na kilku rzeczach:
1. W miarę możliwości oberwać stare kwiatostany i tym samym nie dopuścić do zawiązania nasion.
2. Ściółkować. Ściółkowana gleba ma lepsze właściwości, zachowuje wilgoć i w miarę stałą temperaturę (nie nagrzewa się i nie przechładza nadmiernie). Oprócz tego zwiększa się zawartość próchnicy.
3. Zapewnić pół-cieniste do cienistego stanowisko. Część moich rodków rośnie w pełnym słońcu i świetnie się miewa, ale na takim stanowisko trzeba od czasu do czasu podlać w czasie suszy.
4. Nie przenawozić. Mała porcja nawozu do roślin kwaśnolubnych wczesną wiosną, raz do roku.
5. Osobom mało wprawionym w uprawie rodków polecam R. Katawbijski w odmianach albo odmiany fińskie. Jedne i drugie pięknie kwitną i są całkowicie odporne na nasze zimy.
Z wielką przyjemnością obejrzałam Twój "kawałek na Ziemi". Widoki i rozmiar Twojego ogrodu, bogactwo roślin, wiedza na ich temat zaparły mi dech w piersiach. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Jak dajesz sobie radę z pielęgnacją Swoich pięknych zakątków?
Pozdrawiam serdecznie
jeżeli tylko ,,przepis" ma wyjść na zdrowie rodkom i Tobie, to kopiuj ile wlezie.
Edo,
po pewnym czasie wszystko nabiera swoistej równowagi. Przyroda nie znosi pustych miejsc. Dlatego każdy wolny kawałek ziemi jest natychmiast zasiedlany. W początkowej fazie zakładania są to na ogół różne rośliny ruderalne (np. żółtnica owłosiona) bądź pionierskie (np. brzoza brodawkowata), zwane przez nas chwastami. Masowo wysiewają się na różnych hałdach, gruzowiskach, wysypiskach śmieci, rowach, wyrobiskach, miejscach rozjechanych ciężkim sprzętem budowlanym czyli jak raz, w naszych nowo zakładanych ogrodach albo pieczołowicie przygotowywanych grządkach i rabatach. Rozumiejąc ten mechanizm, można podjąć działania prowadzące do ograniczenia ekspansji chwastów. Podstawowym działaniem jest ściółkowanie. Ja to robię czymkolwiek, trocinami (do kwasolubów), słomą z obornikiem, liśćmi, korą zmieszaną z ziemią (taką mam w cenie kosztu transportu z tartaku). Usuwanie ewentualnych chwastów z takiej ściółki nie stanowi problemu - z próchnicy wyłażą same. Druga rzecz, to jak najdokładniejsza likwidacja (nie zawsze możliwe, wystarczy zaniedbana działka obok) unasiennionych roślin. U mnie największy problem stanowi oset koło błotka. dwa razy do roku muszę przejechać wykaszarką, inaczej jest potem w całym warzywniku. Poza tym wiosną mam epidemię siewek brzozy, ale te są łatwe do wytępienia, część z nich wędruje w inne miejsca. w większości mam drzewa i krzewy, one są znacznie mniej pracochłonne niż byliny. Dzięki ściółkowaniu pielęgnacja ogranicza się do ewentualnych oprysków i małej dawki nawozu mineralnego raz w roku. Dodatkowo, miejsca na granicy ściółki i trawnika raz w roku pryskam rund-upem, co by nie przerastało do wewnątrz. Aha, w moim pojęciu trawnik to wielogatunkowy zestaw roślin, głównie mchu, jednoliściennych z dodatkiem koniczyny, stokrotek i mniszka. Nie bawię się w różne zabiegi typu pielenie, wertykulacja itp. Trawy nie nawożę, wtedy wystarczy kosić raz na 3 tygodnie. Pokosu nie zbieram, co większe grudy mulczu podgrabiam pod krzewy, dodatkowa ściółka. Ma to wszystko jedną wadę: doskonale sprawdza się w takim typie ogrodu, jak mój. W mieście, gdzie przestrzeń jest ograniczona, pewne rozwiązania, stosowane przeze mnie, mogłyby w znacznym stopniu psuć walory estetyczne.
Aha, wracając do chwastów, to po jakimś czasie okazuje się, że przy prawidłowym odchwaszczaniu, przestają one stanowić jakikolwiek problem. Np. nasiona komosy leżące w glebie, mogą zachowywać siłę kiełkowania przez bodajże 8 lat. Tak wiec po upływie tego czasu naturalny zapas ulegnie wyczerpaniu i nowe nie urosną. Trzeba tylko trochę cierpliwości.
Dopiero zauważyłam, że pytałaś o płotki dookoła roślin. Zakładam je na okres zimowy przeciw zającom, mam ogrodzenie z siatki leśnej i te bydlaki przełażą. Część drzew zabezpieczam też przeciwko kocim pazurkom (to przez cały rok).
Trafiłam tu przypadkiem i zachwyciła mnie nie tylko sama działka, ale również otoczenie. Dookoła lasy i jeszcze jezioro.... Piękne rododendrony i powojniki, cały ogród bucha kolorami, zwłaszcza jesienią. Jest cudny.
dziękuje Wam za odwiedziny. Zapraszam jak najczęściej.
Ciepło, ciepło, coraz cieplej. Wiele wskazuje, że wielkie mrozy już nie powrócą, więc korzystając z pięknej pogody i kilku wolnych chwil, oswobodziłam młode, wrażliwe iglaki z okryć (w pierwszych 2-3 latach po wsadzeniu zabezpieczam jutą, cieniówka albo włókniną cyprysiki lawsona, niektóre cisy itp.). Przezimowały pięknie. Zaglądałam do hortensji ogrodowych, pędy są żywe, pąki nabrzmiałe. Nie odkrywam jeszcze, poczekam przynajmniej do połowy marca. Także gunnera ma się świetnie. Zimowała pod niezbyt grubą warstwą liści i już rozpoczęła wegetację pod tą swoją pierzynką.
mam kilkanaście cyprysików nutkajskich (to jedne z moich ulubionych drzew), w tym dwa dwu przewodnikowe o formie zwisłej. Miejsca mam dość, mogą rozrastać się do woli. Te o dwóch przewodnikach wydają się tworzyć nieco bardziej ,,przestrzenną" i malowniczą formę. Więc niech im będzie. W przypadku innych drzew iglastych, zwłaszcza sosen, świerków czy jodeł, preferuje formy jedno przewodnikowe. Czasem trzeba im w tym pomóc. Dwa lata temu lis (widziałam to na własne oczy i zielonego pojęcia nie mam dlaczego) odgryzł (nie zjadł) do połowy młode, jeszcze niezupełnie rozwinięte przyrosty dwóch sosen czarnych i jednej żółtej. W efekcie mam dwie sosny czarne o formie krzaczastej i jedną sosnę żółtą z dwoma czubkami. Tego roku muszę to doprowadzić do porządku.
A przy okazji sosen. Miłośnikom tych drzew polecam sosnę Armanda (pinus armandii). Bardzo podobna do himalajskiej, ale znacznie odporniejsza na niskie temperatury. W dość młodym wieku zawiązuje duże szyszki o jadalnych nasionach (podobnie, jak sosna koreańska, która u nas jest nie do zdarcia, wytrzymuje -50). Oba gatunki odporne na rdzę wejmutkowo-porzeczkową.
Jeju 40 magnolii i kilka krzewów których nawet nie znam (zamierzam się z nimi zapoznać). Szkoda że nie jestem Twoją sąsiadką, wtedy to miałabym widoki cały rok.
pojęcie ,,sąsiedztwa" jest względne. Np. jeżeli spotkamy Słowaka w Peru, to śmiało możemy powiedzieć, że to sąsiad.
Większość najciekawszych krzaczków jest jeszcze dość mała, a póki co - liściaki nie mają na dodatek liści (sorry, taki klimat...). Dotąd nie wyglądały specjalnie interesująco, więc za bardzo nie mam zdjęć. Na wiosnę porobię i powstawiam. Może dzięki temu w końcu uda mi się to wszystko usystematyzować. Z wartościowych, mało znanych roślin, bardzo dobrze radzących sobie w naszym klimacie polecam enkiant dzwonkowaty. Jest to roślina wrzosowata, potrzebuje kwaśnej gleby. Kwiatki dość podobne do kwiatków konwalii. Pięknie się przebarwia na jesień (czerwono-pomarańczowo). Dodatkowo tworzy formy o pięknych, piętrowo rozgałęziających się kształtach. Kolejne ciekawe drzewko (wolno rosnące), które nie cierpi od mrozu to klon ussuryjski o bardzo ładnych listkach (niestety, nie mam zdjęcia całego drzewka):
Madziu, dzięki śliczne za rady dotyczące uprawy rododendronów. Jesteś prawdziwą kopalnią wiedzy Moi znajomi mieszkają w pobliżu lasu, i na swoich drzewkach owocowych wieszają mydełka zapachowe, sarny wtedy je omijają. Zeszłej zimy zrobiły sobie niezłą ucztę z kory.